– Najbardziej w Krakowie nie podoba mi się to, że jadąc do pana bardzo długo stoję w korkach. A jak podjeżdżam na miejsce docelowe, to nie mogę nigdzie postawić samochodu – powiedziała we wtorek na antenie TVP Kraków kandydatka PiS na urząd prezydenta Krakowa Małgorzata Wassermann. Dodała, że ograniczenia w poruszaniu się samochodem i parkowaniu sprawią, że być może w ogóle nie będzie w stanie przyjechać do telewizji.
Kandydatka Zjednoczonej Prawicy w wyborach na prezydenta Krakowa
przyznała we wtorek, że największym problemem jaki widzi w Krakowie (nie tylko transportowym) jest kłopot w poruszaniu się samochodem po mieście.
– Najbardziej w Krakowie nie podoba mi się to, że jadąc do pana bardzo długo stoję w korkach. A jak podjeżdżam na miejsce docelowe, to nie mogę nigdzie postawić samochodu. To mi bardzo, bardzo utrudnia życie – odpowiedziała na pytanie dziennikarza, o to, co jej najbardziej w Krakowie przeszkadza. – Dzisiaj poruszanie się po Krakowie jest wielką torturą. Od 1 września, a potem od października wrócimy z powrotem do kompletnego paraliżu, który trawi to miasto od ponad roku – dodała, nawiązując do zeszłorocznych problemów z poruszaniem się po mieście, gdy w tym samym czasie ruszyło kilka poważnych remontów.
Wassermann dała do zrozumienia, że nie podoba się jej ograniczanie możliwości parkowania w mieście i zakaz wjazdu samochodów na Kazimierz, co planują tamtejsi urzędnicy. Chcą wykorzystać do tego celu nowo uchwalone przepisy pozwalające na ustanowienie Strefy Czystego Transportu.
– Duża część krakowian, a ja razem z nimi, żyje kwestią zakazu parkowania i tych nieszczęsnych słupków. Dzisiaj rozpoczyna się bardzo ważna dyskusja, czy wyłączymy jedną wielką dzielnicę [Kazimierz – red.] z możliwości parkowania i wjeżdżania tam? Czy całkowicie? Na jakich warunkach? – pytała. – Czas zadać pytanie, czy chcemy, żeby miasto było wyłączone z ruchu? Czy dzisiaj będzie to Kazimierz, Podgórze, a za chwilę centrum i jeszcze kilka innych dzielnic. Co oznacza, że ja do pana nie przyjadę, a pan nie przyjedzie do mnie, bo nikt z nas nie będzie miał wjazdu w konkretną dzielnicę – tłumaczyła prowadzącemu rozmowę, który jednak nie zapytał, dlaczego by wtedy nie mogli do siebie dojechać tramwajem, autobusem, lub np. rowerem.
Kandydatka PiS przyznała jednak, że rozważyłaby pozostawienie samochodu w garażu, gdyby mogła skorzystać z metra, którego jest „wielką fanką”.
– Gdybym miała metro, gdybym miała Szybką Kolej Aglomeracyjną zdecydowanie łatwiej by mi było zostawić samochód w domu. Szybka Kolej Aglomeracyjna sprawdziła się na tych odcinkach, na których jeździ, dlaczego więc nie rozbudować tej alternatywy dla ruchu kołowego? Ale uważam, że to ma sens tylko w połączeniu z poważną dyskusją na temat metra.