Już dziś autobusy elektryczne pozwalają zaoszczędzić ilość paliwa – które nie zostanie zużyte przez autobusy z silnikami diesla – zbliżoną do konsumpcji paliwa przez całą gospodarkę Grecji. A biorąc pod uwagę, że jesteśmy dopiero na progu rewolucji elektrobusowej, te liczby będą rosły.
Według raportu przygotowanego przez agencję Bloomberg New Energy Finance
dziś na świecie jeździ ok. 385 tys. autobusów elektrycznych, wśród ok. 3 mln autobusów w ogóle. To ledwie 13 proc. ogółu, co więcej prawie wszystkie z nich jeżdżą w Chinach. Poza tym państwem kursuje zaledwie kilka tysięcy elektrobusów. Miasta na świecie na razie testują floty kilku lub kilkunastu, w porywach kilkudziesięciu, pojazdów z takim napędem.
Globalnie jednak, co wyliczyli analitycy Bloomberga, ma to pewien wpływ na rynek paliw. Dzięki pojazdom elektrycznym, w tym samochodom i vanom, w tym roku światowy transport konsumuje o 279 tys. baryłek ropy dziennie mniej, niż gdyby zamiast na prąd, jeździły na olej napędowy. Z tego aż za 233 tys. baryłek dziennie mniej odpowiadają autobusy, które przeciętnie pożerają 30 razy więcej paliwa niż standardowy samochód. Rachunki są orientacyjne, bo autobus autobusowi nierówny, poza tym autobus elektryczny i
tak potrafi zużywać sporo paliwa, ale liczba robi wrażenie.
Czy to dużo? To mniej więcej tyle, ile konsumuje cała gospodarka Grecji. Cała światowa produkcja ropy naftowej to dziś ponad 90 mln baryłek dziennie. Póki co to więc ułamek procenta, ale warto zwrócić uwagę jak świat – i jego zużycie paliwa – może wyglądać za kilka lat.
O ile można się spodziewać, że liczba elektrycznych autobusów będzie z roku na rok lawinowo rosła, bo szereg światowych metropolii (
ostatnio Nowy Jork) już wyznaczyły sobie terminy, do których chcą całkowicie przestawić się na autobusową elektromobilność, to najpewniej na tym się nie skończy. Miasta, walcząc ze smogiem, rozważają wykorzystanie napędu elektrycznego również w innych pojazdach z których korzystają, np. w śmieciarkach. Polska ustawa o elektromobilności wprowadza taki wymóg wobec wszystkich pojazdów miejskich. Punktem przełomowym może stać się wykorzystanie prądu w transporcie ciężarowym, który wydaje się do tego pasować. Ciężarówki jeżdżą po konkretnych trasach, a prąd jest tańszy niż paliwo.
Bloomberg podaje przykład Londynu, który powoli zmienia swoje piętrowe autobusy, na zasilane energią elektryczną. Cały transport publiczny brytyjskiej stolicy zużywa każdego roku paliwo z 1,5 mln baryłek ropy naftowej. Gdyby całkowicie przestawić go na napęd elektryczny skutkowałoby to zmniejszeniem zapotrzebowania Wielkiej Brytanii na paliwo o 0,7 proc.
Warto też pamiętać, że transport, który przestaje zależeć od ropy naftowej, staje się mniej podatny na wstrząsy polityczne. Ropa naftowa to produkt, który występuje tylko w niektórych miejscach na świecie, a Europa Zachodnia i Stany Zjednoczone pamiętają doświadczenia kryzysów naftowych. Uzależnienie od prądu w większym stopniu uniezależnia od dostawców surowców, bo ci są bardziej różnorodni.