Tego lata na ulice Berlina trafią Jump Bikes, czyli rowery amerykańskiego bikesharingowego start–upu, który wiosną został przejęty przez Ubera. – Kiedy zaczniecie pedałować, poczujecie się jak Superman – zapowiedział nową usługę Dara Khosrowshahi, prezes Ubera.
Czerwone jumpbike’i są elektryczne i oczywiście zarządzane przez smartfonową aplikację. Dziś usługa działa w Waszyngtonie i kilku kalifornijskich miastach, w tym w San Francisco. Berlin będzie pierwszym miastem w Europie, gdzie Uber pojawi się z rowerami, a Khosrowshahi zaprezentował je w tym tygodniu na jednej z konferencji technologicznych w stolicy Niemiec. Ma się to stać „do końca lata”.
Berliński debiut jest z co najmniej kilku powodów niezwykły. Uber niewątpliwie ma plan rozwinąć się w globalną firmę multitransportową i nie chce pozostać na lata zwyczajną, quasitaksówkową aplikacją. Stąd uruchomienie nowych usług, takich jak powietrzne taksówki, znane z polskich ulic dostawy jedzenia w formie UberEats, czy właśnie biznes bikesharingowy. Przejęcie Jump Bikes to właśnie element tego planu.
Wybór Berlina na pierwszą taką usługę w Europie jest ryzykowny, bo w tym mieście Uber od razu zetknie się z duża konkurencją. W stolicy Niemiec można wypożyczać rowery LimeBike, ale konkurencją będą też systemy rowerowe gigantów z Azji, czyli chińskiego MoBike i OBike z Singapuru. Rowery uberowe mają działać właśnie w „chińskim” stylu, czyli bez stacji, z wypożyczeniami przez aplikację i dużą dowolnością pozostawiania.
Miejsce jest niespodziewane również dlatego, że Uber został już kilka lat temu… wyrzucony z Berlina. Gdy firma pojawiła się na rynku ze swoją aplikacją taksówkową i szturmem uruchamiała usługę w kolejnych miastach, w Berlinie napotkała na opór lokalnych urzędników i w ramach ochrony lokalnych taksówkarzy zakazano jej działalności. Khosrowshahi, który prezesuje Uberowi dopiero od zeszłego roku i stara się poprawić wizerunek firmy zapowiedział niedawno, że wszelkie usługi będą wprowadzane bardzo ostrożnie i w porozumieniu z lokalnymi wspólnotami.
– Cieszy nas perspektywa rozwoju rynku przejazdów rowerowych, ponieważ to wygodny i przyjazny środowisku sposób transportu w miastach o dużym zagęszczeniu, ograniczonej przestrzeni i korkach. Odkąd objąłem stanowisko CEO w firmie Uber, wyraźnie sygnalizowałem, że skupimy się na byciu prawdziwym i długoterminowym partnerem dla miast. Takie partnerstwo przyjmuje wiele różnych form. Uber dzieli z miastami te same cele i wyzwania na całym świecie. Są nimi: ograniczenie zanieczyszczenia powietrza, zmniejszenie korków i zwiększenie dostępu do czystszych form transportu – tłumaczy.
Berlinowi najwyraźniej udało się wymusić na firmie wprowadzenie porządku do systemu, bo rowerów nie będzie można zostawić w zupełnie dowolnym miejscu. Mają zostać wyposażone w specjalne zapięcie z GPS–em, które wymusi na użytkownikach pozostawienie ich przy jakimś obiekcie – stojaku lub w strefie parkingowej.
W USA cena usługi to 2 dolary za pół godziny jazdy, ale ceny berlińskie jeszcze są ustalane.