Zainteresowanie Alstomu rynkiem autobusów to nowość. Transportowy gigant nie chce jednak konkurować z Solarisem, MANem, Mercedesem, czy Volvo. Koncepcje, z którymi chce przebić się na rynku, wybiegają mocno w przyszłość i stworzono je zgodnie z „tramwajową” filozofią.
Aptisa, którym każdy chętny może przejechać się po ulicach belgijskiego Kortrijk,
opisaliśmy już kilka miesięcy temu. Autobus budzi wielkie zainteresowanie, do jazd testowych ustawiają się przy halach w Kortrijk kolejki. Już w zatoce przystankowej można zobaczyć jego niezwykłą cechę – umiejętność równoległego dostawania do przystankowego krawężnika. Tę niezwykłą umiejętność uzyskano dzięki zastosowaniu obu osi skrętnych. O tym jak ważne jest niwelowanie odległości między pojazdem a krawężnikiem wiedzą zwłaszcza ludzie starsi, dla których każdy centymetr odstępu progu pojazdu od chodnika to spore wyzwanie.
Płaska podłoga i kierowanie „jak autem” Autobusem kieruje się trochę inaczej niż tradycyjnym pojazdem podobnej wielkości, bowiem obecność osi tak blisko początku i końca pojazdu sprawia, że kierowca nie musi już pamiętać o najeżdżaniu jego zwisem nad zakręt, czy krawężnik. A więc kieruje się nim bardziej jak… samochodem osobowym.
Na każdym kroku Alstom podkreśla, że elektryczny Aptis to efekt doświadczeń przy budowie tramwaju. Koła, które umieszczono na krańcach pojazdu sprawiają, że tylko w dwóch miejscach podłoga wznosi się na niewielką wysokość – w kabinie kierowcy (gdzie nie ma to znaczenia dla pasażerów), a także na końcu pojazdu, gdzie wykorzystano to jako atut i stworzono tam podwyższony salon. Dzięki temu liczba miejsc dostępnych z niskiej podłogi jest nie do pobicia.
Nie tylko funkcjonalność Aptisa i jego przestrzenność przypomina tramwaj. – Także silniki elektryczne przenieśliśmy wprost z tramwajów Citadis, podobnie jak w nich większość osprzętu elektrycznego także zmieściliśmy na dachu – powiedział David Journet, dyrektor zarządzający firmy NTL, która razem z Alstomem wymyśliła Aptisa. NTL – to z resztą skrót od „New Translohr” (o tym, czym jest Translohr – przeczytacie
tutaj).
Co ciekawe, Alstom z Aptisem od razu otrzymał nagrodę na targach, które są najbardziej prestiżową imprezą autobusową w Europie. Nie za design, o co starał się koncern, lecz w kategorii „Innovation Label”.
Prąd z jezdni
Rewolucją w wykorzystaniu możliwości Aptisa ma być system zasilania SRS. Jego założenie jest podobne do tego, jakie znamy już z Krakowa i Warszawy – poza tradycyjnym ładowaniem na zajezdni kierowca ma możliwość doładowania energią elektryczną autobusu stojąc na pętli. Jednak nie odbywa się to poprzez pantograf (z masztu), lecz instalację umieszczoną w poziomie drogi. Do specjalnych płyt elektrycznych podpinane są wtedy odbiorniki prądu z pojazdu, umieszczone pod podwoziem. Alstom stosuje tę technologię z powodzeniem w wypadku tramwajów, które poruszają się bez sieci trakcyjnej, we Francji.
– Co istotne, jest ona całkowicie bezpieczna także dla przechodniów. Dopóki autobus nie znajdzie się nad nią, będzie ona nieaktywna – powiedział Philippe Veyrunes, dyrektor handlowy Alstomu odpowiedzialny za system ładowania. Na pytanie, czy system da sobie radę w wypadku, kiedy na jezdnie spadnie śnieg, odpowiedź jest twierdząca. – Jest on zintegrowany z systemem ogrzewania, który nie dopuści do pojawienia się istotnej warstwy śniegu nad instalacją – powiedział.
Aptis, który posiada ten system ładowania, jest obecnie testowany na zamkniętym torze w Strasbourgu. Wkrótce mają zacząć się jego testy na ulicach jednego z francuskich miast. Natomiast Aptisem bez SRS, w ramach testów wkrótce pojedziemy w Berlinie.
Dopełnieniem obecności Alstomu na targach, jako rodzynka na torcie, był pojazd Easy Mile. Tym autonomicznym pojazdem, w którym zmieścić się może 14 osób, wkrótce pojedziemy także w Gdańsku. Więcej o nim można przeczytać
tutaj.