Osoby udające się do Węgier mogą się nieco zdziwić tamtejszą infrastrukturą rowerową. Jest znacznie lepszej jakości niż nasze rodzime „śmieszki”.
Polak, Węgier – dwa bratanki. Mimo kolosalnych różnic językowych, z Węgrami łączy nas przekonanie o zbieżności charakterów. Startowaliśmy także z podobnego miejsca, jeśli chodzi o tworzenie udogodnień dla cyklistów. Dlatego trochę dziwi fakt, że Węgrzy pobili nas w tym na głowę. W rowerowym barometrze Europy, narzędziu opracowanym przez Europejską Federację Cyklistów w celu zmierzenia, jak przyjazne są poszczególne państwa dla rowerzystów, zajęliśmy dopiero 20. miejsce. Kraj leżący nad Balatonem uplasował się na ósmym. Skąd tak duża różnica?
Pasy rowerowe i śluzy to standardPoruszając się po węgierskich miejscowościach, nie sposób nie zauważyć czegoś, czego w Polsce cały czas mamy jak na lekarstwo. Chodzi o udogodnienia w postaci pasów rowerowych, kontrapasów i śluz. Tam są popularne, nie tylko w większych miastach. Widok wymalowanych na brzegu jezdni rowerków nie należy do ekstremalnie rzadkich także na prowincji.
Nasi bratankowie nie obawiają się wytyczania pasów i śluz nawet na bardziej ruchliwych jezdniach. Stosują rozwiązania, które polscy urzędnicy oraz policjanci określiliby mianem absolutnie niedopuszczalnych. Przykład? Pas rowerowy przechodzący przez środek skrzyżowania i szyny tramwajowe. Zwróćcie uwagę na oznakowanie poziome (wymalowany trójkąt „ustąp pierwszeństwa”).
fot. Rafał StaweckiNormą są także szeroko stosowane trójkomorowe sygnalizatory dla cyklistów.
Rowery na buspasyW Polsce dopuszczenie ruchu rowerowego na buspasy cały czas budzi sprzeciw kierowców autobusów, władz i służb mundurowych. Tymczasem w większych miejscowościach na Węgrzech widok cyklisty na pasie z napisem „busz” to codzienność. Podobnie, jak pojazdy komunikacji zbiorowej wyprzedzające jednoślady po wcześniejszym częściowym zjechaniu na pas samochodowy.
Węgrzy czują się na buspasach na tyle bezpiecznie, że nie boją się wjeżdżać na nie nawet z dziećmi w fotelikach. W kraju nad Balatonem rozumieją, że rowerzysta czuje się dużo bezpieczniej (i faktycznie jest bezpieczniejszy), jeśli nie musi poruszać się środkiem jezdni.
fot. Rafał StaweckiDobra infrastruktura – dużo rowerzystówWęgierskie udogodnienia dla cyklistów są zauważalnie gorszej jakości niż ich odpowiedniki holenderskie czy duńskie. Gdzieniegdzie spotyka się znane z Polski akcenty w rodzaju słupa wyrastającego pośrodku drogi rowerowej tudzież nawierzchnię z polbruku.
Większość infrastruktury cechuje jednak zadowalająca jakość. To sprawia, że zarówno w miastach, jak i na wsiach można spotkać wielu cyklistów, a parkingi są zastawione jednośladami.
fot. Rafał StaweckiWładze dbają o odpowiednią ilość stojaków. Wiedzą, że możliwość bezpiecznego zaparkowania maszyny również ma pozytywny wpływ na rozwój ruchu rowerowego.
Fenomen przydrożnych znakówW ramach rzetelności warto wspomnieć o pewnej niezbyt przyjemnej ciekawostce. Otóż Węgrzy mają dziwny zwyczaj stawiania przy niemal wszystkich drogach krajowych znaków zakazujących jazdy ciągnikami, furmankami oraz rowerami. To nieco dziwne, szosa bowiem jest często jedyną drogą, jaką może obrać cyklista chcący dojechać z miasta do miasta.
fot. Rafał StaweckiOczywiście, absurdalnego zakazu nikt nie respektuje, a policja zdaje się podchodzić do niego z rozsądkiem, przymykając oko na dwukołowych krążowników szos.
Na czym polega sukces Węgrów?Oczywiste pytanie cisnące się na usta brzmi: dlaczego nasi bratankowie odnieśli znacznie większy rowerowy sukces niż my? Dlaczego budują dużo lepszą infrastrukturę, notując kilkukrotnie większy odsetek udziału jednośladów w transporcie publicznym?
Tak naprawdę nie znamy pewnej odpowiedzi. Najbardziej prawdopodobna hipoteza zakłada bardzo duży nacisk ze strony społecznej. W Budapeszcie odbywa się przecież największa na świecie Masa Krytyczna; w trakcie jednego przejazdu ulicami stolicy przetacza się kilkadziesiąt tysięcy cyklistów. To zrodziło w węgierskich decydentach poczucie, iż cykliści stanowią potężną siłę, której nie można zlekceważyć. Poczucie, jak widać, niebezpodstawne – pedałujących nie brakuje.
Może jest w tym jakaś wskazówka dla nas? Między Polską a Węgrami widać bardzo wiele podobieństw. Skoro im się udało, nam również powinno.