Warszawski Zarząd Dróg Miejskich, uchwalone niedawno prawo zezwalające na instalowanie sekundników przy sygnalizacji świetlnej, nazywa „krokiem wstecz”. W zeszłym tygodniu rozporządzenie w tej sprawie podpisali ministrowie odpowiedzialni za infrastrukturę, a także sprawy wewnętrzne.
Sekundniki to elektroniczne wskaźniki czasu, jaki pozostał do zapalenia się zielonego światła. Są instalowane na skrzyżowaniach najczęściej dla samochodów, rzadziej dla pieszych. W wielu krajach to dość powszechna rozwiązanie.
ZDM, w opinii opublikowanej na swojej stronie internetowej, zwraca uwagę, że to pomysł kontrowersyjny, który ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Ci pierwsi tłumaczą, że dzięki temu, że kierowcy wiedzą czy do zielonego światła pozostały sekundy, czy może więcej czasu, mogą dostosować prędkość z jaką podjeżdżają do skrzyżowania, a to wpływa na płynność ruchu. Ci drudzy argumentują, że wielu kierowców, którzy widzą, że do zmiany świateł pozostało niewiele czasu, po prostu przyspieszają, a dodatkowo sekundniki rozpraszają ich uwagę przed skrzyżowaniami, czyli w miejscach, w których powinni być wyjątkowo skupieni.
„Wprowadzenie sekundników ma jednak przede wszystkim jedną zasadniczą wadę, która sprawia że ich montaż w Warszawie nie ma uzasadnienia” – wskazują warszawscy urzędnicy. „Aby sekundniki wiarygodnie wskazywały czas pozostały do zmiany świateł, sygnalizacja musi działać w trybie stałoczasowym – czyli niezależnie od natężenia ruchu na skrzyżowaniu. Takie anachroniczne rozwiązanie jest systematycznie zastępowane sygnalizacją adaptacyjną, opartą na systemie czujników wykrywających ruch” – tłumaczą. W ich ocenie więc sekundniki nie tylko nie upłynniają ruchu, ale wręcz uniemożliwiają działania, które mają to na celu.
W Warszawie to akurat ma istotne znaczenie. Na ok. 750 sygnalizacji, które działają w stolicy, 2/3 działa w trybie akomodacji, czyli dostosowuje się do pory dnia i natężenia ruchu. Co roku ta liczba zwiększa się o kilkadziesiąt kolejnych. To dzięki tej funkcji możliwe jest m.in. organizowanie tzw. „zielonej fali”.
Dlaczego sekundniki nie mogą być powiązane z akomodacją? Tłumaczy to Mikołaj Pieńkos, rzecznik ZDM. - Problemem jest to, że cykl świateł nie jest stały. Jeżeli detekcja nie wykryje pojazdów lub pieszych w danej relacji, nie wyświetla im zielonego światła. Może się jednak zdarzyć, że detektor wykryje pojazd nawet sekundę przed końcem „okienka” i wówczas decyduje o przyznaniu zielonego światła, wydłużając jednocześnie oczekiwanie innym. W takiej sytuacji sekundnik pokazywałby, że do końca czerwonego zostało np. 5 sekund, a potem nagle przeskoczył na 20 sekund. To może być nie tylko mylące, ale i niebezpieczne - wyjaśnia.
– W Polsce przybywa miast wykorzystujących rozwiązania ITS. W miastach, gdzie mamy sterowanie zależne od panującego ruchu, a więc tam gdzie są systemy sterowania ruchem, nie ma potrzeby montowania sekundników; ich instalowanie nie przyniesienie bowiem żadnego efektu –
tłumaczył niedawno w „Rynku Infrastruktury” Tomasz Borowski, prezes zarządu Stowarzyszenia Klub Inżynierii Ruchu.