Od kilku dni warszawiacy mogą korzystać z elektrycznego Veturilo. – Widziałem naprawdę dużo rowerów na ulicach Warszawy, ale na razie za wcześnie na jakiekolwiek podsumowanie – mówi Łukasz Puchalski, dyrektor ZDM Warszawa. Nie ma raczej szans, by elektryczne rowery publiczne wyparły te klasyczne. – To rower droższy – i w zakupie, i utrzymaniu. Wydaje się, że nasza formuła – rowery tradycyjne w dużych ilościach, w coraz większym obszarze, z dużym nasyceniem stacji – bardzo dobrze się sprawdza – zaznacza Puchalski.
Pod koniec sierpnia
ruszyło opóźnione elektryczne Veturilo. Specjalne stacje stanęły w rejonie Skarby Wiślanej, by rozwiązać problem dużej liczby rowerzystów zjeżdżających na dół rowerów, które nie powracają na górne stacje. – Czwarte podejście Nextbike zdał, zobaczymy jak w kolejnych miesiącach. Widziałem naprawdę dużo rowerów na ulicach Warszawy, mieszkańcy z dużym zaciekawieniem podchodzili do rowerów elektrycznych. Na razie jednak za wcześnie na jakiekolwiek podsumowanie – mówi Łukasz Puchalski, dyrektor ZDM Warszawa.
Rowery elektryczne wymagają oddzielnych stacji. W przeciwieństwie do zwykłego Veturilo wszystkie elektryczne rowery muszą być wpięte w elektrozamki – tym samym, aby zostawić rower, niezbędne są wolne miejsca. – Trzeba pamiętać, że rower elektryczny doładowuje się w stacji. Zapinanie na zamki szyfrowe powodowałoby, że rower nie ładowałby się, stąd konieczność wpięcia roweru w wolny elektrozamek – zaznacza Puchalski.
Urzędnicy nie obawiają się sytuacji, w których użytkownik nie będzie mógł zostawić roweru, bo nie będzie wolnych miejsc na stacji. – Stojaków jest 50% więcej niż rowerów. Stacje są rozmieszczone na tyle blisko siebie, że odległości są mierzone w metrach, a nie kilometrach. Mamy aplikację, za pomocą której możemy sprawdzić liczbę rowerów i wolnych miejsc – przekonuje Łukasz Puchalski.
Niektórzy użytkownicy mają zastrzeżenia co do rozmieszczenia stacji – nie zawsze elektyczne znajdują się odpowiednio blisko tych zwykłych, co utrudnia przesiadkę. – Założenie było, żeby stacje były jak najbliżej siebie. W ścisłym centrum trudno jednak znaleźć dużą przestrzeń, która nie byłaby użytkowana – mówi Puchalski. Przyznaje, że nie udało się tego osiągnąć na Mariensztacie oraz przy Centrum Nauki Kopernik.
Nie zanosi się, żeby rower elektryczny miał wyprzeć tradycyjne Vetruilo. – To rower droższy – i w zakupie, i utrzymaniu. Wydaje się, że nasza formuła – rowery tradycyjne w dużych ilościach, w coraz większym obszarze, z dużym nasyceniem stacji – bardzo dobrze się sprawdza. Warszawa to nie Madryt. Nie mamy tutaj pagórków, wzniesień trudnych do pokonania – w zasadzie tylko Skarpa Wiślana jest problemem, i to nie każdy jej podjazd – twierdzi Puchalski.
Niewykluczone jednak, że mogą pojawić się dodatkowe, pojedyncze stacje elektrycznego Veturilo. –Jeśli rowery będą się sprawdzać pod kątem komercyjnego wykorzystania, będziemy się zastanawiali, czy stacji powinno być więcej. Nie widzę jednak zasadności, by miasto dotowało w takim stopniu rowery elektryczne, co zwykłe – mówi Łukasz Puchalski.