Partnerzy serwisu:
Przestrzeń

Stocznia rozdrapywana

Dalej Wstecz
Data publikacji:
30-04-2016
Tagi geolokalizacji:

Podziel się ze znajomymi:

PRZESTRZEŃ
Stocznia rozdrapywana
fot. OP
Droga do Wolności powstanie. ECS działa od 2014, w tym samym roku Nowa Wałowa została oddana do ruchu. Tuż obok padają kolejne pozostałe po Stoczni Gdańskiej budynki, by stworzyć miejsce dla „nowego”. W ogólnym chaosie ciężko jednak ustalić w jakim kierunku ma iść „nowe”. Można było uniknąć urbanistycznych pomyłek? Czy da się jeszcze jakoś z nich wybrnąć?

Jaki jest plan?

Można odnieść wrażenie, że planom zagospodarowania przestrzennego terenów postoczniowych brakuje jakiejkolwiek spójności. Jako, że teren jest w znacznej części sprywatyzowany – jest własnością kilku firm deweloperskich, plan miejscowy w dużej mierze zależy od koncepcji właściciela określonego obszaru. Tym sposobem jedni chcą budować bloki, inni kompleksy biurowe, czy centra handlowe. Nieśmiało pojawiają się też pomysły tworzenia loftów, czy obszarów dla kultury i sztuki, dla ludzi. Teoretycznie niema w tej różnorodności niczego złego. W praktyce jednak, chcąc zachować jako taką spójność powstającej dzielnicy miasta, należało by stworzyć sensowny projekt dla całości. Projekt, który jednocześnie wniesie do Stoczni Gdańskiej nowe życie i zachowa charakter tego miejsca, jego dziedzictwo. Zdaje się, że zadanie to okazało się za trudne dla władz miejskich. Mimo licznych apeli działaczy społecznych, petycji, niezależnych opinii i projektów tworzonych przez akademików, próby zrobienia „czegoś” z terenami postoczniowymi przebiegają co najmniej chaotycznie.

Park kulturowy

Pomysł stworzenia na terenie Stoczni Gdańskiej parku kultury wyszedł w 2014 roku od Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Przychyliły się do niego władze miasta Gdańska. W grudniu 2014 roku, na łamach Gazety Wyborczej ówczesny wiceprezydent Gdańska, Wiesław Bielawski, deklarował, że takie rozwiązanie jest szansą na ochronę dziedzictwa stoczni oraz, że władze miasta będą dążyć do jego utworzenia. Celem kategoryzacji danego obszaru jako Parku Kulturowego jest ochrona krajobrazu oraz zachowanie wyróżniających się terenów z zabytkami charakterystycznymi dla miejscowej tradycji budowlanej i osadniczej. Koncepcja miała zostać przedstawiona w kwietniu 2015 roku, potem przejść drogę konsultacji eksperckich i społecznych. Nie została, nie przeszła. – Staraliśmy się doprowadzić do powstania Parku Kulturowego. Dwa lata temu szereg niezależnych od siebie środowisk, instytucji i organizacji, w tym „Gdańsk Obywatelski”, podpisał apel do prezydenta miasta o poważne podejście do tematu terenów postoczniowych. Do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Rok temu, już jako „NIE dla burzenia stoczni”, napisaliśmy kolejny list do prezydenta miasta Gdańska pytając co dalej. Możemy monitować, prosić, wykazywać się inicjatywą… robimy to. Jednak niema dialogu – mówi Janusz Chilicki, działacz z „Gdańsk Obywatelski”, współzałożyciel inicjatywy „NIE dla burzenia Stoczni”.

Pomnik historii

Kolejnym pomysłem na ochronę Stoczni, tym razem pochodzącym od ówczesnego prezydenta, Bronisława Komorowskiego, było nadanie terenom i zabudowaniom postoczniowym statusu Pomnika Historii. W tym przypadku sytuacja wygląda podobnie – apele, petycje, prośby i żadnego odzewu ze strony władz miasta. – Władze miasta Gdańska uznały stworzenie Pomnika Historii za doskonały pomysł. Z racji tego, że była to inicjatywa prezydenta, myślę, że powinno się ten pomysł kontynuować. Zapytaliśmy listownie, czy mamy rozumieć, że ta sprawa jest już nieistotna, czy podniesienie tematu pomnika historii miało być jedynie formą kampanijnej zagrywki. Do tej pory nie mamy odpowiedzi. Władze Gdańska nie chcę w ogóle odpowiadać na tego typu problematyczne pytania. Nawet w momencie, gdy nie odnosimy się do jakichś mrzonek, ale do ich własnych wypowiedzi i deklaracji – mówi Chilicki. Dlaczego ten pomysł jest wart zachodu? – Status Pomnika Historii to gest polityczny, również gest w kierunku autentycznego dziedzictwa, przeciwny do tworzenia makiet, takich ECS. Miano Pomnika Historii objęło by te tereny specjalną pieczą. To nie jest formalne związanie rąk, na takich terenach obowiązuje plan zagospodarowania przestrzennego, ale władze miasta, czy gminy powinny robić wszystko, by zachować rangę miejsca. Przykładem może być ulica Świętojańska w Gdyni: jest ona pomnikiem historii, normalnie mieszkają tam ludzie, toczy się życie, działają lokale usługowe. Ale każdy baner, każda zmiana musi być uzgodniona. To jest informacja dla władz samorządowych, że te tereny należy otoczyć szczególną opieką – przekonuje działacz. Pytam Janusza Chilickiego, co by się stało w sytuacji, gdy plan zagospodarowania terenu zakłada daleko idące, nieodwracalne zmiany. – Zmiana nie musi być konsultowana z konserwatorem, ale musi być przemyślana. Nie mogą powstawać urbanistyczne koszmarki typu Bastion Wałowa. Gdyby był tu Pomnik Historii, przy założeniu, że istnieje jeszcze jakiś poziom samokrytycyzmu, coś takiego nie zostało by zatwierdzone. Gdy urbanista robi plany zagospodarowania terenu, wiedząc, że jest to Pomnik Historii, nie bierze w ogóle takich rozwiązań pod uwagę, bo wie, że to nie przejdzie. Status Pomnika Historii wiąże się z ograniczeniami już na poziomie koncepcji zagospodarowania, wiąże się z wiedzą, ze dane miejsce do czegoś zobowiązuje. Gdyby to miejsce było uznane za pomnik historii, Bastion Wałowa by nie powstał. Chodzi o zachowanie formy, struktury tego miejsca nienaruszonej. A to jest inwestycja, która na trwałe zmieni krajobraz – przekonuje.

Droga do Wolności

Droga do Wolności ma być realizacją idei miejskiej promenady. Według planów zagospodarowania przestrzennego ma przebiegać przez tereny postoczniowe, od placu przed historyczną Bramą nr. 2, wzdłuż ECS. Ma przecinać ul. Nową Wałową i prowadzić w głąb Stoczni, w kierunku Motławy. O tyle, o ile z sensownością samego pomysłu raczej nikt nie dyskutuje, sposoby realizacji kolejnych elementów projektu są przedmiotem krytyki, już na poziomie planu. Newralgicznym punktem projektu okazało się miejsce przecięcia Drogi do Wolności i ul. Nowej Wałowej. Chodziło o sposób poprowadzenia ruchu korzystających z promenady pieszych przez ulicę z ruchem samochodowym. Dziś Nowa Wałowa ma dwa pasy ruchu, miała być poszerzona do czterech pasów. Ostatnie informacje wskazują na to, że odstąpiono od pomysłu poszerzania ulicy. Jednak problemy z sensownym poprowadzeniem Drogi do Wolności pozostają. Na przykład ten, że czerwone światło na promenadzie będzie przeszkadzać w jej swobodnym użytkowaniu. Były pomysły, by poprowadzić Drogę do Wolności przejściem podziemnym pod Nową Wałową. Myślano też o tym, by wynieść przeprawę pieszą na wysepkę i zaprojektować przejście dla pieszych o szerokości promenady. Pozwoliłoby to nadać promenadzie priorytet, choćby w wymiarze psychologicznym – kto jest wyżej, ten jest ważniejszy. Skończyło się tak, że to Nowa Wałowa została podniesiona, zaś przejście dla pieszych jest zwyczajne – wąskie, płaskie i z sygnalizacją świetlną. Poprowadzono je również w innym miejscu, niż to, do którego przywykli piesi, mianowicie na wysokości starej ulicy Dyrektorskiej, ulicy dziś już nieistniejącej. Póki co jest to o tyle bez znaczenia, że budowę Drogi do Wolności odłożono. – Cześć Drogi miała być oddana wraz z oddaniem ECS - u. To było zapewnienie pewnej całości. Rozpisano konkurs na koncepcję, ktoś ten konkurs wygrał, wizualizacje są ciekawe, absolutnie nie podważam werdyktu jury, wszystkie były dobre. Natomiast w tej chwili okazuje się, jak to niestety zwykle bywa w Polsce, że koszty wybudowania tej drogi w praktyce okazały się o wiele wyższe niż te, które przewidywał kosztorys projektu. To jest tak, jakbyśmy zamówili fiata, a dostali mercedesa i musieli do niego dopłacić, chociaż umawialiśmy się na coś innego. Miasto nie zdecydowało jednak zmiany projektu na tańszy, tylko twierdzi, że niema pieniędzy – trzeba dołożyć kilka milionów złotych, a więc czekamy dalej. Sprawa się ślimaczy – komentuje Janusz Chilicki. Jego zdaniem Nowej Wałowej w ogóle nie powinno być tam, gdzie jest w tej chwili – To jest błąd koncepcyjny. Piękna i słuszna idea Drogi do Wolności została zaprzepaszczona.

Bareja wciąż żywy

– Wszyscy chodzą nie po pasach, ale na „skuśkę”, bo pamiętają, gdzie jest droga z XIX wieku. Pasy są tam, bo tam mają być, ale mało kto ich używa. Widziałem nawet deweloperów, dyrektorów, którzy wracając ze stołówki przechodzą przez Nową Wałową „po staremu” – ironicznie komentuje Michał Szlaga, fotograf Stoczni związany z Komuną Artystów.

Podobnych „kwiatków” Szlaga zaobserwował wiele. Na przykład ten o Dębie Wolności przed historyczną Salą BHP. Bronisław Komorowski, dla uczczenia 25-lecia wolności, w 34 rocznicę Porozumień Sierpniowych, w towarzystwie Lecha Wałęsy i władz Gdańska zasadził symboliczny dąb. Tym samym udaremnił planowaną wycinkę drzew przed salą BHP - prezydenckiego dębu raczej nikt się wyciąć nie odważy. Wycinka miała być prowadzona w celu stworzenia tam stawu – miałby on optycznie powiększyć Salę BHP. Zdaniem Szlagi to wydarzenie stanowi doskonałą ilustrację braku komunikacji i chaosu, które panują od lat na terenach postoczniowych. Ironiczny wydźwięk mają również inne poczynania właścicieli terenów postoczniowych. Na przykład władz miasta Gdańska: autentyczna hala 88A została wyburzona po to, by mogła powstać Droga do Wolności – symbol najnowszej historii Polski, która rozegrała się na terenach Stoczni Gdańskiej. Michał Szlaga zwrócił moją uwagę także na ECS: budynek nawiązujący do charakteru i dziedzictwa Stoczni. Został wzniesiony od zera, jego gabaryty przyćmiewają resztę, zaś oryginalne zabudowania tego miejsca znikają. Pamięć o Stoczni i Stoczniowcach jest przechowywana w czymś, co udaje prawdziwą jakość.

Rejestr to ratunek?

Ostatnio do rejestru zabytków wpisana została najstarsza część Stoczni Gdańskiej – Stocznia Cesarska. – Zdziwiony jestem, że po tak długim czasie dokonano wpisu. Oczywiście jest to pozytywne zaskoczenie. Natomiast jest to trochę za późno, z tymi budynkami jest taki problem, że gdy się je wyjmie z kontekstu terenów postoczniowych, czasem okazuje się, że są brzydkie, albo bez większej wartości. Często patrzymy tylko na elewację. Warto by było pamiętać o tym, że w środku kryją się często konstrukcje techniczne, które są o wiele bardziej interesujące, niż sama czerwona cegła. To one świadczą o zabytkowości i autentyczności tego miejsca – mówi Janusz Chilicki. Zapytałam Michała Szlaga, czy jego zdaniem wpis do rejestru zabytków w ogóle rozwiązuje jakiś problem. – Trochę rozwiązuje, a trochę nie. Przez wiele lat właściciel terenu nie chciał uznać jego wartości. Traktuje ten teren jak wroga. W międzyczasie wydarzają się różne rzeczy, jak na przykład kryzys. Skutkuje to brakiem zainteresowania jakością tego terenu, co też jest winą na przykład miasta. Miasto stosuje system świetnych wytłumaczeń: „Nic nie mogliśmy zrobić, to teren prywatny, gdyby kiedyś oddano go nam - samorządowi, a nie komu innemu, to było by inaczej”. Dlaczego to wina miasta? – Miasto nigdy się nie zaangażowało w promocję tego terenu, nie mówiło że mu zależy, ale wie, że ma kłopot, bo teren jest prywatny. Mogło być tak: projektujemy naprawdę niesamowite rzeczy, jeździmy z tym po światowych targach, mówimy, że my – Gdańsk bardzo chcemy mieć coś takiego, czy może ktoś byłby zainteresowany – uważa Szlaga. – Powiedzmy, że mamy teraz 45% stanu wyjściowego. Teraz obserwujemy wrzucenie wszystkiego, co zostało do jednego worka - zabytek. To poniekąd jest fajne, bo mamy pewność, że konserwator musi się przyjrzeć każdemu wyburzeniu i że w końcu ktoś będzie podejmował decyzje jako człowiek świadomy dziedzictwa tego miejsca. Jednak on będzie się przyglądał temu ze względu na wartość zabytkową. Co nie koniecznie wiąże się z rewitalizacją tych obiektów - brakuje planu, przemodelowania planu zagospodarowania przestrzennego. O tyle to jest próżnia, że każdy deweloper znowu działa w swoich granicach, konserwator w swoich zasadach i swoim prawie, a wciąż obowiązuje stary plan zagospodarowania przestrzennego – dodaje.

Co dalej – nie wiadomo. Czy UNESCO, które interesowało się Stocznią było jakimś ratunkiem? Czy obecne działania Konserwatora mogą jeszcze naprawić sytuację?
Tagi geolokalizacji:

Podziel się z innymi:

Pozostałe z wątku:

Dąbrowa Górnicza: Zniknęła kładka nad Sobieskiego. W zamian pasy

Przestrzeń

Warszawa. Plac Teatralny wymyślony z mieszkańcami na nowo

Przestrzeń

Warszawa. Plac Teatralny wymyślony z mieszkańcami na nowo

inf. pras. UM Warszawa 27 czerwca 2023

Zobacz również:

Śrem zapowiada zmiany na Rynku

Przestrzeń

Śrem zapowiada zmiany na Rynku

Redakcja/inf. pras. 04 lipca 2023

Bratysława. Planty mają przykryć ruchliwą ulicą Staromestską

Przestrzeń

Pozostałe z wątku:

Dąbrowa Górnicza: Zniknęła kładka nad Sobieskiego. W zamian pasy

Przestrzeń

Warszawa. Plac Teatralny wymyślony z mieszkańcami na nowo

Przestrzeń

Warszawa. Plac Teatralny wymyślony z mieszkańcami na nowo

inf. pras. UM Warszawa 27 czerwca 2023

Zobacz również:

Śrem zapowiada zmiany na Rynku

Przestrzeń

Śrem zapowiada zmiany na Rynku

Redakcja/inf. pras. 04 lipca 2023

Bratysława. Planty mają przykryć ruchliwą ulicą Staromestską

Przestrzeń

Kongresy
Konferencje
SZKOLENIE ON-LINE
Śledź nasze wiadomości:
Zapisz się do newslettera:
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
  • przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
  • przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.
Współpraca:
Rynek Kolejowy
Rynek Lotniczy
Rynek Infrastruktury
TOR Konferencje
ZDG TOR
ZDG TOR
© ZDG TOR Sp. z o.o. | Powered by BM5