– To bez dwóch zdań charakterystyczny punkt miasta, ale w mojej ocenie zdecydowanie negatywny. Zamiast ułatwiać komunikację, pełni funkcję bariery – tłumaczy Wojciech Jama z inicjatywy „STOP niszczeniu przestrzeni miejskiej Rzeszowa”. Stolica Podkarpacia od roku może pochwalić się pierwszą w Polsce okrągłą kładką nad skrzyżowaniem.
Jesienią zeszłego roku
otwarto kładkę nad ruchliwym skrzyżowaniem Al. Piłsudskiego i ul. Grunwaldzkiej. Przejście ma formę okręgu, na który można się dostać z czterech stron.
Kładka z Szanghaju– Takie rozwiązania w Europie Zachodniej stosowano 30–40 lat temu – tłumaczy Wojciech Jama z inicjatywy
„STOP niszczeniu przestrzeni miejskiej Rzeszowa”, który do projektu odnosi się krytycznie. – Teraz tendencja polega na tym, by ruch samochodowy wypychać z miasta, a pieszym oddawać przestrzeń publiczną. Tymczasem czytałem ostatnio, że Rzeszów jest najbardziej nastawionym na ruch samochodowy miastem w Polsce – zaznacza. Po roku funkcjonowania nowego rozwiązania według lokalnych mediów ruch samochodowy na skrzyżowaniu nabrał płynności. Ale piesi, żeby pokonać ulicę muszą wspiąć się, a potem zejść z kładki.
Gdy ją budowano jednym z argumentów za jej powstaniem, było to, że stanie się atrakcją i znakiem rozpoznawczym Rzeszowa. – To bez dwóch zdań charakterystyczny obiekt. Ale nie powstał w efekcie decyzji specjalistów od zarządzania ruchem, tylko w wyniku autorytarnej decyzji prezydenta Tadeusza Ferenca, który szykuje się do czwartej kadencji, bo wśród lokalnych polityków właściwie nie ma konkurencji. Podobną widział podczas wizyty w Szanghaju. Tamta kładka nawet dobrze wygląda, bo wokół niej jest przestrzeń. Rzeszowska jest wciśnięta między socrealistyczne budynki – tłumaczy Jama.
– O tym jak duża była to prowizorka świadczą kłopoty jakie powstały tuż po jej uruchomieniu. Kierowcy nie wiedzieli jak jeździć. Sygnalizację świetlną najpierw wyłączono, potem włączano z powrotem. Zmieniano znaki wymalowane na jezdni. Wszystko było reakcją na kłopoty już po uruchomieniu kładki – dodaje.
Kładka „na kilometry”Niewykluczone, że wspomniana kładka nie będzie jedyną tak fantazyjną w Rzeszowie. Władze miasta chcą podobną konstrukcję postawić niedaleko budynku ZUS. Na razie powstał projekt dwóch studentek Politechniki Rzeszowskiej. Ratusz twierdzi, że pomysł może wziąć pod uwagę, ale do realizacji jeszcze daleko.
– Z okrągłą kładką też było tak, że początkowo traktowano to jak odległy pomysł, a dziś kładka jest. Tamtym skrzyżowaniem, gdzie ma stanąć nowa kładka przejeżdżam dość często i obawiam się, że sytuacja może się powtórzyć. Niedaleko jest plac targowy. Dziś, by się do niego dostać wystarczy przejść parę metrów po pasach. Projekt jest efektowny, ale jeśli powstanie, do przejścia będą „kilometry” - zaznacza Jama.