Województwo podkarpackie unieważniło postępowanie przetargowe związane z wyborem firmy, która przeprowadzałaby w przyszłym roku analizy transportowe jeśli chodzi o przewozy pasażerskie w województwie. To najpewniej oznacza, że „szlaban” na kursy PolskiegoBusa do Rzeszowa szybko się nie podniesie.
Związek między dość skromnym przetargiem dla wojewódzkiego samorządu, a działalnością największego i najbardziej charakterystycznego polskiego przewoźnika autokarowego jest bardzo mocny. Trasa Warszawa–Lublin–Rzeszów to główne miejsce sporu między PolskimBusem, a lokalnymi przewoźnikami, którzy oskarżają czerwone autokary z bocianem o nieuczciwą konkurencję i stosowanie cen dumpingowych. PolskiBus twierdzi, że to inni przewoźnicy, wykorzystując kruczki prawne, konkurują nieuczciwie.
Każdy przewoźnik, by utrzymywać linię przekraczającą granicę województw potrzebuje do jej prowadzenia zezwolenia ze strony marszałka województwa, właściwego dla swojej siedziby. Marszałek konsultuje się ze swoimi odpowiednikami w województwach, przez które prowadzi trasa i zgadza się albo nie. PolskiBus zgodę dostał, ale jego konkurencja odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego argumentując, że marszałek nie przeprowadził badań pokazujących wpływ uruchomienia nowego połączenia na rynek przewozów, a do tego obligują go przepisy.
Latem SKO zgodziło się z taką argumentacją. W efekcie linia P7 z Warszawy przez Lublin do Rzeszowa, która początkowo nie mogła być obsługiwana z powodu protestu busiarzy, a potem warunkowo marszałek województwa na nią zezwolił, gdy odwołanie było rozpatrywane,
została definitywnie zamknięta, gdy SKO podważyła zezwolenie marszałka. Teraz PolskiBus czeka na nowe zezwolenie, które zostanie wydane już w zgodzie ze wszystkimi przepisami. Kiedy można się go spodziewać, nie wiadomo. Przedstawiciele PolskiegoBusa sami przyznają, że nie wiedzą.
Unieważniony przetarg w Rzeszowie terminu nie przybliży. Chodzi tam właśnie o wybranie firmy, która będzie przeprowadzała stosowne badania, gdy marszałek będzie decydował o zezwoleniu. Województwo uruchomiło postępowanie pod koniec października. Na usługę (umowa miałaby obowiązywać przez cały przyszły rok) chce wydać nieco ponad 145 tys. zł. Ale jedyna oferta jaka wpłynęła – ze strony Polskiej Izby Gospodarczej Transportu Samochodowego i Spedycji – opiewała na ponad 235 tys. zł. W przetargu cena decyduje w 90 proc. Pozostałe punkty można było otrzymać za deklarowany czas przeprowadzenia badań.
Bez badań każda decyzja w sprawie zezwolenia na kursy PolskiegoBusa – przypomnijmy, że zezwolenie w każdym przypadku wydaje marszałek z Mazowsza, ale gdy chodzi o trasę do Rzeszowa musi się skonsultować ze swoim odpowiednikiem z Podkarpacia – może zostać podważona tak, jak stało się to z trasą P7. Województwo najpewniej powtórzy przetarg, ale przedłuży to całą procedurę.
Z różnych powodów to właśnie Lublin jest dla PolskiegoBusa największym kłopotem jeśli chodzi o przewozy w Polsce. Tamtejszy transport do i z Warszawy to potężny biznes, bo z jednej strony odległość do stolicy jest stosunkowo niewielka, z drugiej, brakuje mu porządnej konkurencji ze strony kolei. Połączenie szynowe między Lublinem a Rzeszowem również pozostawia wiele do życzenia. Przewoźnicy autokarowi oprotestowali też niedawno linie PolskiegoBusa między Lublinem a Krakowem.