Im więcej mieszkańców miasta jeździ na rowerach i im bardziej rozbudowana jest infrastruktura rowerowa, tym bezpieczniej jest na ulicach – wynika z raportu EMBARQ „Saving Lives with Sustainable Transport”. Przykłady z Kopenhagi czy Nowego Jorku pokazują, że infrastruktura rowerowa wpływa na bezpieczeństwo wszystkich, nie tylko samych rowerzystów.
Twórcy raportu przyjrzeli się wynikom badań z ostatnich lat dotyczących bezpieczeństwa na ulicach miast. Wynika z nich, że im więcej ścieżek i pasów rowerowych zbuduje się w mieście tym bezpieczniejsi są rowerzyści. Nie ma w tym nic zaskakującego, dopóki nie zwrócimy uwagi na skalę zjawiska.
Kopenhaga w ostatnich dwóch dekadach zyskała miano najbardziej „urowerowionego” miasta na świecie. Zainwestowano w infrastrukturę. W 1998 r. dziennie na rowerze pokonywano w stolicy Danii w sumie nieco ponad 900 tys. km. W 2009 r. było to już 1,2 mln km. Rowerem dojeżdża do pracy lub do szkoły 36 proc. mieszkańców miasta. W tym samym czasie liczba wypadków z udziałem rowerzystów radykalnie spadła (z ok. 190 do ok. 90 na milion przejechanych kilometrów). Podobny efekt zaobserwowano w Nowym Jorku, w którym między 2006 a 2009 r. zbudowano ok. 320 km tras rowerowych.
W dodatku badacze zaobserwowali, że infrastruktura rowerowa daje bezpieczeństwo pieszym. Na ulicach, na których stworzono pasy rowerowe zanotowano 40 proc. mniej śmiertelnych wypadków z udziałem pieszych. Dlaczego? Tłumaczy się to faktem, że poświęcenie części drogi na pas rowerowy uspokoiło ruch i samochody nie jeździły już tak szybko jak wcześniej.
Jakie rozwiązania zwiększają bezpieczeństwo rowerzystów? Np. śluzy rowerowe, które są dość powszechne szczególnie w Danii i Wielkiej Brytanii (pierwsza w Polsce powstała we Wrocławiu trzy lata temu), a polegają na wydzieleniu pewnej, kilkumetrowej części jezdni przed skrzyżowaniem, w którą mogą wjechać określone typy pojazdów, głównie chodzi o rowery. Zwiększa to bezpieczeństwo rowerzystów skręcających na skrzyżowaniu w lewo, bo jeszcze przed zmianą świateł mogą podjechać do lewej części jezdni. Co ciekawe badacze stwierdzili, że nie wszędzie malowanie pasów rowerowych innym niż reszta jezdni kolorem, wpływa na poprawę bezpieczeństwa.
W raporcie zwrócono też uwagę na coś, co można określić „korzyściami skali” („safety in numbers”). W największym skrócie oznacza to, że im więcej rowerzystów jest na ulicach tym generalnie są bezpieczniejsi. Kierowcy zwracają na nich uwagę, uczą się ich zachowań i rzadziej są zaskakiwani rowerowymi manewrami. Identyczne zjawisko dotyczy pieszych. Tam gdzie jest ich wielu, wypadki z ich udziałem zdarzają się rzadziej. O tym, że im więcej rowerzystów, tym dla nich lepiej,
wspominała niedawno w rozmowie z naszym serwisem dziennikarka i pisarka Magdalena Stopa.
Rowerzyści i piesi są wciąż, poza specyficzną grupą motocyklistów, najbardziej zagrożeni jeśli chodzi o wypadki na jezdni. Autorzy raportu we wstępie zwracają jednak uwagę, że przy tworzeniu programów rozwoju transportu i decyzjach inwestycyjnych w miastach poprawa bezpieczeństwa zwykle nie jest głównym argumentem. Celem jest zwykle skrócenie czasu podróży czy efekty społeczne takie jak zmniejszenie zanieczyszczeń czy poziomu hałasu. Wpływ na bezpieczeństwo jest czynnikiem, którymś z kolei. Według autorów powinien być ważniejszy.
Raport EMBARQ możecie przeczytać tutaj.