Od 1 lipca część centrum Poznania jest strefą Tempo 30. Władze miasta chcą ja rozszerzać, rowerzyści się cieszą. Mieszkańcy mają mieszane uczucia. Polacy uspokajania ruchu dopiero się uczą.
Co to jest strefa
Tempo 30? To obszar w mieście, w którym samochód nie jest traktowany priorytetowo. Ma służyć również pieszym i rowerzystom. Z szerokim chodnikiem i miejscami parkingowymi, kosztem zwężenia jezdni, na którą poza samochodami wpuszcza się też rowerzystów. A przede wszystkim z ograniczeniem prędkości dla aut do 30 km/h.
W Poznaniu taką strefę wyznaczano długo. Pomysł powstał trzy lata temu, strefa miała powstać przed dwoma laty, ale uruchomiono ją dopiero w lipcu br. Okazało się, że stworzenie jej wymagało dużo więcej pracy i koniecznych pieniędzy, niż planowane początkowo postawienie znaków i wprowadzenie ograniczenia prędkości. Na razie obejmuje obszar między ulicami: Solną, Świętym Marcinem, Alejami Marcinkowskiego i aleją Niepodległości. Niedługo ma zostać rozszerzona na okolice Starego Rynku i Rybaków. Radni ze Starego Miasta przygotowali nawet dla mieszkańców interaktywną mapę, na której można było zaznaczać propozycje zmian w organizacji ruchu w śródmieściu. W planach jest objęcie ograniczeniami ruchu nawet 70 proc.
Władze Poznania jak ognia unikają stwierdzenia, że wprowadzone zmiany mają charakter antysamochodowy. Wolą twierdzić, że mają poprawić bezpieczeństwo pieszych, komfort rowerzystów i usprawnić ruch samochodowy, który przy zmniejszonej prędkości odbywa się płynniej (samochód mniej czasu poświęca np. na hamowanie). Ale pierwsze opinie o strefie są zróżnicowane.
Mieszkańcy strefy od miesięcy byli jej gorącymi zwolennikami, narzekając przede wszystkim na hałas, jaki powodują samochody. Poznaniacy korzystający z ulic w centrum narzekali po jej uruchomieniu, że mało kto przestrzega ograniczenia prędkości, a kierowcy często jeżdżą na pamięć, traktują trasy rowerowe jako dodatkowy pas ruchu. Rowerzyści z kolei mają problem z kontrapasami, po których powinno się jeździć w przeciwnym kierunku niż samochody na przylegającym pasie jezdni. A nauczyć się muszą, bo zachęcenie ich do przeniesienia się z chodnika na bezpieczną jezdnię, to jeden z podstawowych elementów tego rodzaju strefy. – Nie zauważyłem różnicy. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem nawet, że obowiązują dodatkowe ograniczenia – przyznał dzień po wprowadzeniu zmian jeden z poznańskich taksówkarzy w rozmowie z serwisem poznan.naszemiasto.pl.
Centralna strefa Tempo 30 to niejedyny przykład poznańskiego uspokajania ruchu. Innym jest przebudowana kilka lat temu ul. Winogrady. Wcześniej „przelotówka” w stronę centrum miasta, po remoncie stała się drogą dojazdową, której centralną osią jest linia tramwajowa. Przystanki, do których piesi mają łatwy dostęp z chodnika, skonstruowane są tak, że samochody muszą poczekać zanim odjedzie z niego tramwaj. Z boku stworzono pas techniczny którym poruszają się rowerzyści. Nie obyło się bez narzekań. Głównie na niewielką ilość miejsc parkingowych i na notoryczne zastawianie przez samochody pasa technicznego dla rowerów.