Na ostatnim posiedzeniu zespołu opracowującego zmiany w ustawie o publicznym transporcie zbiorowym, które odbyło się w ministerstwie infrastruktury, przedstawiono nowy projekt ustawy, znacznie różniący się od poprzednich projektów. M.in. zmienia definicję komunikacji miejskiej, zmusza samorządy do opracowania planów transportowych do końca roku i wciąż każe kontraktować usługi dla całej sieci u jednego operatora – wylicza specjalista ds. transportu Marcin Gromadzki.
O ustawie jest głośno, bo m.in. według pomysłu ministerstwa ma ona zmusić samorządy do łączenia linii w pakiety, w których mają się znaleźć zarówno te dochodowe, jak i deficytowe. To pomysł na zapewnienie komunikacji tam, gdzie dziś nikt nie chce jeździć. Ale wygląda na to, że zmian może być więcej.
Projekt, datowany na 1 czerwca, redefiniuje termin „komunikacja miejska” jako: . „…gminne przewozy o charakterze użyteczności publicznej realizowane przez operatora, z którym zawarto umowę na świadczenie usług w komunikacji miejskiej, wykonywane wyłącznie w granicach miasta o statusie gminy lub wykonywane w granicach tego miasta i gmin z nim sąsiadujących albo w granicach gmin, które należą do związku międzygminnego lub związku powiatowo-gminnego, mających na celu realizację publicznego transportu zbiorowego, a także metropolitalne przewozy pasażerskie. Komunikacją miejską nie są gminne przewozy realizowane wyłącznie na obszarze gminy miejsko-wiejskiej”.
– Zwracam uwagę na zwrot „gmin z nim sąsiadujących” w definicji komunikacji miejskiej. Wskutek dodania zwrotu „z nim”, tj. z miastem, sieć komunikacji miejskiej organizowana na mocy porozumień, będzie mogła już tylko obejmować jednostki samorządu terytorialnego bezpośrednio sąsiadujące z organizatorem przewozów. Tymczasem praktyka samorządów jest jednak zgoła inna. Wydaje się, że taki zapis, o ile nie powstał przypadkowo, ma na celu ograniczenie wielkości sieci komunikacji miejskiej, aby nie konkurowały zbyt mocno z przewozami organizowanymi na szczeblach powiatów i województw – wskazuje Gromadzki.
– Nadal nie zmieniono sprzecznego z dotychczasową praktyką większości dużych organizatorów komunikacji miejskiej obowiązku kontraktowania sieci w całości u jednego operatora. A do czego prowadzi takie postawienie sprawy, możemy się dowiedzieć, obserwując rozwój obecnej sytuacji w Kielcach – dodaje, posiłkując się przykładem świętokrzyskiego miasta, w którym miejski przewoźnik właśnie przegrywa przetarg na obsługę całości komunikacji autobusowej.
Co z pakietami linii?Dla transportu zbiorowego poza miastami również w projekcie zaszły istotne zmiany. Określenia „wysoki średni potok pasażerski” i „niski średni potok pasażerski”, zastąpiono „dużym potokiem pasażerskim” i „małym potokiem pasażerskim”, tylko że ich nie sprecyzowano. – Ale skoro informacje o liniach z obydwu tych grup są obligatoryjnym elementem nowego planu transportowego, to może decyzję w tym zakresie pozostawiono po prostu jednostce samorządu terytorialnego przyjmującej plan, a apele o precyzję legislatora są nieuzasadnione? – zastanawia się ekspert.
Pojedynczy pakiet, w myśl nie może obejmować pracy eksploatacyjnej większej niż 80 tys. wozokilometrów miesięcznie, czyli trzykrotnie mniej w stosunku do poprzedniego projektu. Umowy z jednym operatorem (poza komunikacją miejską) będą mogły zostać zawarte na co najwyżej 2/3 pakietów linii wynikających z planu transportowego danego organizatora.
– Zupełnym novum i zarazem, niestety, pewnym kuriozum, jest treść nowego art. 21a ust. 1: „Zamówienie publiczne na wykonywanie publicznego transportu zbiorowego może zostać udzielone wyłącznie przedsiębiorcy, który uzyskał opinię organizacji o zasięgu ogólnopolskim zrzeszającej przedsiębiorców zajmujących się wykonywaniem krajowego transportu drogowego w zakresie przewozu osób autobusami”. Jeżeli zapis ten zostanie utrzymany, nastąpi zapewne wysyp takich organizacji, a przedsiębiorcy zapłacą składki w każdej wysokości – przewiduje Gromadzki.
Bilety w rozporządzeniuCi przewoźnicy, którzy korzystają z refundacji ulg, niekoniecznie będą ze zmian w nowym projekcie zadowoleni, bo maksymalne ceny biletów z ulgami zostaną określone w rozporządzeniu wykonawczym i rekompensata przysługiwać będzie tylko do kwot wynikających z tego rozporządzenia.
– Wcześniejszy czar zatem prysł. Zapisy zawarte w wersji projektu z dnia 8 maja pozwalały na interpretację, że budżet państwa w większym stopniu dopłaci do usług przewozowych w sytuacji, gdy umowa organizatora przewozów innych niż komunikacja miejska, zakładać będzie wyższą rekompensatę niż wynikająca z samej tylko refundacji ulg. Obecne brzmienie przepisu nie pozostawia już złudzeń – nie dopłaci… Nadal oczywiście refundacja ulg ustawowych z budżetu państwa nie będzie dotyczyć komunikacji miejskiej – wskazuje ekspert.
Wreszcie wejście w życie ustawy przewidziano na 1 sierpnia 2019 r., ale do końca obecnego roku czas na opracowanie planów transportowych mają mieć te samorządy, które do tej pory nie miały obowiązku ich sporządzania.
– Przy tych zapisach widzę bardzo poważne zagrożenie. Otóż, skoro planowanie transportu ma być oparte na wynikach badań marketingowych, a badania takie powinno się przeprowadzać w okresach reprezentatywnych, tj. w porze jesiennej w październiku lub listopadzie, z dopuszczeniem badań w drugiej połowie września tylko w ośrodkach niebędących centrami akademickimi, to – w przypadku samorządów, które nie prowadziły do tej pory badań i nie dysponują przez to aktualnymi ich wynikami – pozostanie bardzo mało czasu na analizę zebranych danych i przeniesienie wyników badań na kształt przyszłej sieci komunikacyjnej. Spora część samorządów nie zdąży, a inne zrobią pierwszą wersję planu byle jak, dopiero w kolejnych miesiącach ją poprawiając – prorokuje Gromadzki. – Wydaje się tutaj koniecznym przedłużenie dat sporządzenia nowego planu transportowego do 30 czerwca 2018 r. – zwłaszcza, że samorządy nie podejmą absolutnie żadnych działań w tym zakresie przed uchwaleniem ustawy.
Więcej o ustawie
przeczytacie tutaj.