Największy operator rowerów publicznych w Polsce zadebiutuje w te wakacje na giełdzie. Spółka kilka dni temu ustaliła wartość emisyjną akcji – mniej więcej dwukrotnie wyższą niż jeszcze jesienią zeszłego roku. Można więc oceniać, że jest warta 126 mln zł.
Nowych nabywców
ma znaleźć ok. 5 proc. akcji firmy (w sumie to 51 tys. akcji). Jak wyliczył „Puls Biznesu” cena za akcję, którą ustalono na poziomie 117,65 zł powoduje, że całość emisji jest warta minimum 6 mln zł, co oznacza, że całą firmę wyceniono na ok. 126 mln zł. Jesienią ubiegłego roku nieco ponad 5 proc. akcji firmy rozeszło się za ok. 3,6 mln zł.
Według spółki zainteresowanie akcjami jest duże, a umowy z inwestorami będą podpisywane do najbliższego poniedziałku. Debiut na giełdzie spodziewany jest w wakacje.
Po co firmie giełda? Żeby zdobyć pieniądze na nowe inwestycje.
W niedawnej rozmowie z nami prezes Tomasz Wojtkiewicz szacował, że tylko w przyszłym roku w polskich miastach przybędzie 6–10 tys. rowerów publicznych. Gdyby wszystkie te zamówienia trafiły do Nextbike’a, musiałby postawić prawie drugie tyle stojaków i rowerów niż te, którymi dziś zarządza (ok. 11 tys. rowerów w ponad 20 miastach). A to kosztuje. Podobnie jak odnowienie już istniejących systemów, np. tegoroczne „odświeżenie” warszawskiego Veturilo. Wojtkiewicz zaznaczał przy tym, że Nextbike ma ambicję startować we wszystkich możliwych przetargach.
Dziś Nextbike jest operatorem lub dostawcą sprzętu w większości największych miast Polski, w tym w Warszawie, w Łodzi, w Poznaniu, we Wrocławiu, w Lublinie, czy w Białymstoku. Z tych największych nie obsługuje jedynie Krakowa (gdzie system dostarcza konkurent – BikeU), oraz Gdańska (gdzie dopiero przygotowywany jest przetarg na rower miejski).
Nextbike to spółka należąca dziś w ponad 70 proc. do giełdowej spółki Larq, która zarządza przedsięwzięciami z pogranicza mediów i reklamy. Ok. 23 proc. akcji należy do niemieckiej spółki Nextbike GmbH.