Metru Warszawskiemu nie udało się rozwiązać problemu przecieków. Uszczelniono i załatano dylatacje, ale woda znalazła ujście w innym miejscu i kapie teraz na peron. Pasażerów przed kałużą ostrzega teraz pachołek.
Stacja Politechnika nie jest stacją, która dobrze znosi upływ czasu. Ze względów oszczędnościowych jej wystrój zrealizowano w okrojonym zakresie. Przystanek nie grzeszy urodą – odkryte stropy szybko łapią kurz i zabrudzenia.
W ciągu ostatniego półtora roku stacja Politechnika
została odświeżona. Wpierw wyczyszczono stropy, a następnie je odmalowano. Ten stan nie trwał jednak długo – szybko bowiem uwidocznił się problem przecieków w zachodniej części peronu. Metro zabrało się za ich uszczelnianie, ale prace nie zdały się na wiele.
Przecieki pojawiły się w nowych miejscach. Teraz woda kapie bezpośrednio nad peronem, na dylatacji. – To normalne zjawisko. Jeśli się uszczelni w jednym miejscu, to bardzo prawdopodobne, że przeciek pojawi się w innym miejscu – mówi Paweł Siedlecki z biura prasowego Metra Warszawskiego.
Niestety, niewiele można z przeciekami na Politechnice. Można próbować ją zaizolować od zewnątrz, ale wymagałoby to rozkopania terenu i ogromnych utrudnień, a po drugie i tak nie gwarantowałoby sukcesu. – Przecieki są typowe dla tej stacji. Wynika to z takich, a nie innych warunków hydrogeologicznych – wskazuje Siedlecki. Zresztą problem przecieków występuje także na innych stacjach, również nowych, w tym na II linii. Zjawisko nasila się zwłaszcza w okresie jesiennym, a także w czasie roztopów.
Na razie Metro zabrało się uszczelnianie antresoli. W głowicy południowej przy wyjściu zachodnim w kierunku Trasy Łazienkowskiej zdjęto kafelki. Na peronie zaś w miejscu kałuży stoi pachołek. – Będziemy to uszczelniać. Jak w przypadku każdego innego przecieku – prace będą prowadzone w porze nocnej – mówi Paweł Siedlecki.