Dziesięć wysp o łącznej powierzchni 72 akrów, które pomieszczą budynki z 2,4 tys. mieszkań, ma powstać na jednym z kanałów między Zelandią a wyspą Amager. Zaniedbana dzielnica miasta ma zostać w ten sposób odświeżona, ale nie wszyscy mieszkańcy stolicy Danii popierają ten pomysł.
Nie cała Kopenhaga jest błyszcząca, wesoła i jeździ na rowerze. Jeśli w jakimkolwiek duńskim filmie lub serialu kryminalnym pojawia się np. topielec, to przeważnie jest wyciągany z wody na starym nabrzeżu portowym w kopenhaskiej dzielnicy Sydhavn. Zaniedbanej, brudnej, zanieczyszczanej przez działającą tam od lat dwudziestych ubiegłego wieku elektrownię węglową. Syndhavn jest w dodatku odcięte od reszty miasta przez ruchliwą ulicę. Turyści się tam nie zapuszczają.
Kompleks dziesięciu wysp o zbiorczej nazwie Enghave Brygge jest już przedmiotem porozumienia większości w stołecznym ratuszu, choć nie został jeszcze formalnie zatwierdzony. Ale według Copenhagen Post został poparty przez miejskich inżynierów i działaczy organizacji ekologicznych. Plano polega na usypaniu w rzędzie, przy obecnym brzegu wysp i wybudowaniu na nich budynków mieszkalnych o wysokości od czterech, do dziewięciu pięter. Wszystkie miałyby mieć kształt litery „U”, aby jak najwięcej mieszkań miało dobry widok na zatokę. Między obecnym wybrzeżem a wyspami powstałby niewielki kanał, przykryty mostami, pod którymi mogłyby pływać niewielkie łódki i żaglówki. Całość przesunęłaby linię brzegową o ok. 120 metrów.
Według pomysłodawców przebudowa dzielnicy pozwoliłaby na jej rewitalizację podobną do tej, którą przeszły londyńskie Docklands od lat 80–tych ubiegłego wieku. Kopenhaskie Syndhavn przeżywa podobne problemy jak jej londyński odpowiednik. W dodatku rewitalizacja dzielnicy wpisałaby się w trwające od pewnego czasu „przesuwanie się” centrum duńskiej stolicy na południowy wschód. Na północ od Syndhavn leży dzielnica Vesterbro. Jeszcze niedawno jedna z bardziej zaniedbanych i starzejących się, dziś to miejsce pełne barów i kawiarni, typowa dzielnica kopenhaskich hipsterów.
Projekt Enghave Brygge pracowni Juul Frost Arkitekter, źródło juulfrost.dkAle krytycy pomysłu wskazują na niebezpieczeństwo związane ze stworzeniem w Enghave Brygge „bogatego getta”. Według planów mieszkania wybudowane przez deweloperów mają być przeznaczone raczej dla zamożniejszych Duńczyków. I to w sytuacji gdy w Kopenhadze rosnącą potrzebą są mieszkania socjalne. Inwestycja ma być finansowana z funduszy prywatnych, ale prawie połowa terenów, które są potrzebne do jej przeprowadzenia, należy do państwa. Przekonują, że ten rejon wymaga inwestycji, ale w przestrzeń publiczną a nie prywatne osiedla.
Część ekologów zwraca też uwagę, że zwężenie kanału i pozbawienie części wybrzeża swobodnego dostępu do wody, zwiększy zanieczyszczenie tego rejonu, bo odpady produkowane przez miasto nie będą tak łatwo wypłukiwane. Wskazują, że podobne zjawisko zaobserwowano, gdy kilkanaście lat temu między Danią a Szwecją wybudowano most nad Sundem. Kopenhascy urzędnicy twierdzą jednak, że biorą pod uwagę ewentualne zagrożenia dla środowiska.