W Gdyni trasy trolejbusów projektuje się tak, by zasilanie z sieci miały przez mniej więcej połowę trasy. – To bezpieczna proporcja – zapewniał podczas targów Trako 2017 dr Mikołaj Bartłomiejczyk z PKT Gdynia i Politechniki Gdańskiej. Ale odpowiednie zaprojektowanie tras pozwala jeszcze bardziej uniezależnić trolejbusy od drutów.
– Trolejbus ma tę przewagę nad autobusem elektrycznym, że jest ładowany w ruchu. Można to robić na kilka sposobów, ale w Gdyni uznaliśmy, że najbardziej efektywnym jest lądowanie z sieci trakcyjnej – wyjaśniał dr Mikołaj Bartłomiejczyk z Przedsiębiorstwa Komunikacji Trolejbusowej. Gdynia jest jednym z trzech miast w Polsce (poza Lublinem i Tychami), w którym jeżdżą trolejbusy.
Od 2009 r. eksploatowane są tam trolejbusy z pomocniczym napędem bateryjnym. W sumie 48 takich pojazdów. Głównie Solarisy Trollino choć w rożnych konfiguracjach i o rożnych pojemnościach baterii. Takie pojazdy korzystają poza siecią ze wspomagania baterii zasilanych w czasie jazdy pod siecią. W PKT posiadają wiec wiele danych dotyczących ich eksploatacji.
Trolejbus z baterią, początkowo, na Openera– Początkowo trochę bawiliśmy się tymi trolejbusami. Były wykorzystywane podczas objazdów, albo gdy podczas rożnych wydarzeń, np. Openera, brakowało autobusów do obsługi imprezy – tłumaczył Bartłomiejczyk.
– Uruchomiliśmy jednak stałą linię 29, która ostatni fragment trasy na Wielki Kack przejeżdża poza siecią. To w sumie, w tę i z powrotem, odcinek 5-kilometrowy. To co nam się rzuciło w oczy, to ogromne uzależnienie od... pogody. Gdy na zewnątrz jest ponad 15 stopni, to na tym odcinku pojazd zużywa ok. 4 kWh. Gdy jest zimno i włączamy ogrzewanie, zużycie energii wzrasta nawet trzykrotnie – wyjaśniał ekspert.
Dodawał, że w ciągu ostatnich lat pojazdy miejskie zyskały tyle wewnętrznych systemów – informacji pasażerskiej, klimatyzacji, oświetlenia, etc. – że jazda poza siecią przy niesprzyjających warunkach powoduje skokowy wzrost zużycia energii.
Jak wynika z obliczeń, średnio 500-600 metrów przejechanych z siecią trakcyjną daje możliwość przejechania kilometra bez niej. – Staramy się wiec tak układać linie, by mniej więcej połowa przebiegała pod siecią trakcyjną. To bezpieczna proporcja – ocenia.
Za granicą jeszcze lepsze osiągiJak zaznaczył Bartłomiejczyk, podobny model działa w Landskronie. Tam jednak stworzono system trzech linii, które tworzą coś w rodzaju trójkąta, z wierzchołkami, w których się zazębiają. Tylko jedna z linii ma sieć trakcyjną. Na niej trolejbus się ładuje, by potem, przejeżdżając dwie kolejne, korzystać z baterii. Dzięki temu na 70 proc. trasy nie korzysta z zasilania z sieci trakcyjnej.
Z kolei trolejbusowa sieć trakcyjna jest budowana w Pradze, gdzie trolejbusy zlikwidowano w latach 70. To jeden kilometr, testowy, który ma być używany do ładowania autobusów elektrycznych.
Wodorowy trolejbus nie dla Gdyni
Przedstawiciel PKT Gdynia, zapytany o
wodorowy trolejbus Solarisa prezentowany na Trako, lekko się skrzywił, nie tylko dlatego, że póki co, nie ma gdzie go zatankować. – Testowaliśmy ten pojazd u nas. Ale tam gdzie jest sieć, raczej takie połączenie nie jest potrzebne. Tym bardziej, że wodór to dość kłopotliwe paliwo – stwierdził.