W ciągu pięciu lat liczba wypadków drogowych w Gdańsku i osób, które odniosły w nich rany spadła o jedną piątą. Za to liczba ofiar wypadków spadła w tym czasie o ponad połowę! Urzędnicy wskazują powody tak rewelacyjnych statystyk dotyczących bezpieczeństwa – Tempo 30, fizyczne elementy uspokajania ruchu oraz edukacja.
„W Gdańsku jest najbezpieczniej od dziesięcioleci” – mówią tamtejsi urzędnicy, którzy przygotowali raport dotyczący całego szeregu działań związanych z uspokajaniem ruchu w mieście, który uruchomiono w 2010 r. Wtedy rozpoczęto wytyczanie strefy Tempo 30 na niektórych ulicach i przebudowywanie skrzyżowań. W efekcie dziś Tempo 30 obowiązuje na połowie gdańskich ulic, głównie w centrum i na uliczkach osiedlowych, a tylko w zeszłym roku w 79 miejscach zbudowano elementy fizycznego uspokajania ruchu, takie jak progi, ronda, czy wyniesione skrzyżowania. Gdy program uruchamiano, kierowcy i mieszkańcy nie pozostawiali na nim suchej nitki. Dziś sami proszą urzędników o Tempo 30 czy progi, tam gdzie mieszkają.
Mniej wypadków, dużo mniej ofiarDlaczego? Bo statystyki jakie zaprezentował urząd miasta wyglądają wręcz bajkowo. W latach 2001–2010 średnio każdego roku dochodziło na gdańskich ulicach do 628 wypadków. W ubiegłym roku było ich 503 (spadek o 20 proc.). W ubiegłej dekadzie co roku 762 osoby zostawały w nich ranne, a w ubiegłym odnotowano 601 przypadków obrażeń (21 proc. mniej). Wreszcie średnio każdego roku w Gdańsku w wypadkach ginęło 27 osób, a w całym 2015 r. tylko 13 (52 proc. mniej). Tendencja w każdym przypadku jest podobna. Do 2012 r. statystyki nieco wzrosły, by od tego momentu ruszyć ostro w dół.
Pół dekady temu Gdańsk nieco ryzykował stawiając na własny model organizacji ruchu w mieście. Nigdzie w Polsce nie wprowadzano tak wcześnie i na tak duża skale stref Tempo 30 (dziś kolejne miasta, niedawno Katowice, tworzą ją w swoich centrach). To także lider jeśli chodzi o rozbudowę infrastruktury rowerowej, choć – w przeciwieństwie do ogólnopolskiej mody – w Gdańsku nie ma systemu roweru publicznego. To także ma odzwierciedlenie w statystykach. Liczba rowerzystów w Gdańsku rośnie, choć liczba wypadków z ich udziałem utrzymuje się na stałym poziomie.
Polskie Vision Zero?Przy okazji sukcesu Gdańska trudno oprzeć się wrażeniu, że nadmorskie miasta podąża drogą, którą dwie dekady temu zapoczątkowała Szwecja, a dziś starają się naśladować inne kraje i miasta, czyli tzw
„Vision Zero”, którą już kilkakrotnie opisywaliśmy. Oznacza to program składający się z szeregu działań i popierany przez państwo (w Szwecji kampanię uruchomił parlament) mający doprowadzić do „roku zero” czyli takiego w którym nikt nie zginie na drodze. Kopia tego planu, którą od kilku lat wdraża w Nowym Jorku burmistrz Bill de Blasio, opiera się na tzw. 3E – „enforcement” (nakazy, rozwiązania prawne), „engineering” (przebudowa dróg) i „education” (edukacja). Gdańsk robi właściwie to samo.
– Plany na kolejne lata to kontynuacja rozpoczętych działań. Ze szczególnym uwzględnieniem działań ukierunkowanych na ograniczenie prędkości pojazdów i docelowego stworzenia sieci stref Tempo 30 i skrzyżowań równorzędnych na wszystkich ulicach lokalnych w Gdańsku, to nawet ok. 70 proc. ulic w mieście, podobnie jak ma to miejsce w innych europejskich miastach – zapowiada wiceprezydent miasta Piotr Grzelak. – Poza tym rozbudowa sieci dróg rowerowych, poprawa warunków ruchu pieszego i rowerowego oraz ciągła praca nad wzrostem atrakcyjności komunikacji publicznej – dodaje.
Prezentacja danych do znalezienia tutaj.