Partnerzy serwisu:
Komunikacja

Dyżurny stacji – człowiek od wszystkiego

Dalej Wstecz
Partner działu

Sultof

Data publikacji:
07-03-2015
Tagi geolokalizacji:

Podziel się ze znajomymi:

KOMUNIKACJA
Dyżurny stacji – człowiek od wszystkiego
fot. WU
Codziennie z I linii warszawskiego metra korzysta ponad pół miliona pasażerów. Nad ich bezpieczeństwem czuwa rzesza pracowników, w tym dyżurni stacji na każdym z 21 podziemnych przystanków. Mieliśmy okazję przyjrzeć się pracy dyżurnych na największej i najbardziej obleganej stacji Centrum. Na brak zajęć narzekać nie mogą.

Godz. 19:31. Krótki alarm w rejestratorze zdarzeń. Awaria schodów ruchomych południowo-wschodnich. Chwilę później stają też schody na zachodnim peronie. Godz. 19:32. Przy bramkach biletowych w południowej głowicy stoi kamerzysta ze statywem i blokuje przejście. Elżbieta Dogoda, dyżurna ruchu i stacji, objęła pół godziny wcześniej nocną zmianę na stacji A-13 Centrum i od początku zmiany nie ma chwili wytchnienia. Na szczęście może liczyć na wsparcie – do czasu uruchomienia centralnego odcinka II linii metra na stacji Centrum jest podwójna obsada. Przynajmniej przez część zmiany z dyżurną Elżbietą przebywa Przemysław Zwierzchowski ze stacji A-11 Politechnika, który jest przeszkolony na II linię. Gdy tylko odbywają się manewry i jazdy próbne na nowej linii, przechodzi na stację Rondo ONZ, gdzie steruje ruchem.

Bezpańska róża

O godz. 19:34 pan sprzątający przynosi różę, którą zostawiono na peronie. – Widać, że ktoś musiał bardzo długo czekać. Najwięcej przedmiotów pozostaje po nocy z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę. Generalnie z przedmiotami czekamy do końca dnia – jeśli nikt się nie zgłosi, przygotowujemy pismo i wysyłamy do biura rzeczy znalezionych na Kabatach – mówi pani Elżbieta, choć rzecz jasna, róży raczej ten los nie spotka.

Jak wspomina, jakiś czas temu udało się oddać pasażerce torebkę z „zawartością życia” (gotówką, umowami kredytowymi itp.). Roztargniona podróżna zostawiła ją na sąsiedniej Politechnice. Zgubę dostrzegł przechodzący peronem pracownik techniczny, gdy torebką coraz intensywniej zaczął interesować się jakiś mężczyzna. Pasażerka na stacji Centrum spostrzegła, że jej czegoś brakuje – dzięki akcji dyżurnej torebka, z całą zawartością, wróciła do uszczęśliwionej właścicielki. Były podziękowania, nagroda. Innym razem do pani Elżbiety zgłosiła się kobieta z synem, który zostawił w metrze skrzypce. Nie tylko drogie, ale w dodatku pożyczone. Również i w tym przypadku udało się je szybko odnaleźć. – Kiedyś, jak nie było jeszcze biura rzeczy znalezionych, to odnosiłam też pasażerom dowody osobiste. Mieszkam na Ursynowie, a stąd wielu jest pasażerów metra, więc akurat miałam po drodze – mówi pani Elżbieta.

170 kluczy i siedem telefonów

Godz. 19:35. Kamerzysta nie chce opuścić stacji, zostaje z niej wyproszony przez Służbę Ochrony Metra (SOM). – Mam podgląd na całą stację, mam służby odpowiednie, u nas na Centrum mieści się też komenda policji – mówi dyżurna Elżbieta. A dokładnie w dyżurce jest podgląd z 28 kamer jednocześnie, rozłożony na kilku ekranach. Na stacji kamer jest jednak znacznie więcej – obraz można dowolnie przełączać, powiększać. – Najważniejsza jest ta wjazdowa, na cały peron. Proszę zobaczyć, ile ludzi wsiada – przekonuje dyżurna. Oprócz tego ma podgląd na linię i gdzie znajdują się pociągi na trasie – z numerami i ewentualnymi opóźnieniami. Gdy na stacji dzieje się coś nietypowego, może powiadomić w porę maszynistę zbliżającego się składu. – Szacunek dla firmy, która robiła to zobrazowanie. Bardzo to pomaga w pracy – chwali dyżurna. To pozwala też na podanie pasażerom odpowiedniej informacji o czasie oczekiwania na pociąg w przypadku np. awarii czy opóźnienia.

Na biurku dyżurnego stacji A-13 stoi siedem telefonów i kilka ekranów. Pierwszy telefon to alarmowy, „super gorąca linia”, do kontaktu z pasażerem (przycisk alarmowy). Drugi aparat jest zapasowy, awaryjny, gdyby się popsuł wewnętrzny. Trzecia słuchawka służy do łączności z nowymi telefonami dla niepełnosprawnych przy windach. Następny jest telefon dyspozytorski (nagrywany) – do nagłych spraw. Kolejny to telefon stacyjny (13-10). Następny służy do kontaktu z windami. Ostatni aparat jest od domofonu stacyjnego. Po co tyle telefonów? Dyżurka to takie stacyjne centrum dowodzenia i dyżurny w sytuacjach zagrożenia musi mieć możliwość szybkiego wyboru odpowiednich telefonów i nadania rozmowom właściwych priorytetów.

Oprócz tego na biurku znajduje się panel do rozgłaszania komunikatów – z możliwością wybrania kilku nagranych zapowiedzi bądź nadawania na żywo w mniej typowych sytuacjach. Stoją też monitory z obrazowaniem trasy i elektronicznym „dziennikiem” stacji oraz bramek biletowych (tutaj wyskakują informacje o awariach). Dalej leżą służbowe dokumenty, grafiki, bezpieczne koperty (do rzeczy znalezionych), zeszyty torowo-budowlane, plan ratowniczy stacji. W pomieszczeniu znajdują się jeszcze zeszyt wejść i wyjść, gaśnica, apteczka pierwszej pomocy oraz szafka z ok. 170 kluczami do różnych pomieszczeń i urządzeń.

Elektroniczny pamiętnik

W dalszym ciągu nie działają schody ruchome, pasażerowie kłębią się na dole do wyjścia. – Ja poproszę, żeby ktoś podszedł do schodów północno-zachodnich, może to tylko kwestia ich włączenia – dyżurna woła przez radio etatowych pracowników od schodów ruchomych i wind. Jeśli sobie nie poradzą (bo np. uszkodzeniu uległa część, którą trzeba wymienić), wzywana jest firma zewnętrzna, która serwisuje schody w metrze.

Wszelkie zmiany i uwagi związane z pracą stacji są wpisywane do elektronicznego dziennika stacji. Dodatkowo poważniejsze awarie i wydarzenia są zgłaszane dyspozytorowi na Kabatach. – Przyszedł pan Witold Urbanowicz z portalu i miesięcznika „Rynek Kolejowy”. Będzie przygotowywać reportaż z pracy dyżurnego stacji. Wszystko uzgodnione z rzecznikiem prasowym – dyżurna Elżbieta po uporaniu się z pierwszymi problemami i awariami zgłasza dyspozytorowi obecność niecodziennego gościa.

Uwagę pani Elżbiety przyciąga porządek na stacji. – Jest trochę ulotek – zauważa, po czym dzwoni do pomieszczenia sprzątających, nikt jednak nie odpowiada, dyżurna nadaje więc przez system rozgłoszeniowy stacji komunikat: „Uwaga. Pracownik firmy sprzątającej proszony o pilny telefon do dyżurnej stacji”. Po chwili w dyżurce dzwoni telefon. – Panie Zbyszku, proszę przejść po całej stacji, bo dużo ulotek jest – odpowiada pani Elżbieta, po chwili wykonuje kolejny telefon. – Dzień dobry, dyżurna. Co stoi w drzwiach przy wejściu do toalety? Nie może to tak stać – przekazuje informacje obsłudze toalety.

Ulubiona stacja


Elżbieta Dogoda pracuje w metrze od początku. Jest po elektryce, wcześniej pracowała przy kontroli urządzeń. – Pierwsze metro, 7 kwietnia 1995 r., było niesamowite – wspomina. Jak żartuje, „otwierała” stację Centrum. – Ja tu bardzo długo pracuję. Zawracałam pociągi, zanim stacja ruszyła – mówi pani Elżbieta. W Metrze stacja Centrum uchodzi za prestiżową. Tu też są testowane wszystkie nowinki, jak np. system zliczania pasażerów na schodach, czy system wykrywający przedmioty spadające na torowisko. – Lubię Centrum, tu duży ruch jest, zawsze się coś dzieje. Na II linii tak nie będzie, nie chcę się przenosić – ja już otwierałam jedną linię metra, niech się teraz młodzi wykażą – mówi pani Elżbieta.



Generalnie jednak, przynajmniej na I linii, każdy dyżurny musi być na każdej stacji – żeby ją poznać. Przystanki różnią się specyfiką pracy, są wyposażone w różnej generacji urządzenia. Zmiany są możliwe już po trzech miesiącach, a najpóźniej po roku. Mimo to pani Elżbieta cały czas wraca na swoją ulubioną stację. – Jak mnie przenoszą, to policja się oburza. Bardzo dobrze mi się tutaj współpracuje z funkcjonariuszami – śmieje się. Choć pani Elżbieta jest serdeczna i z wyglądu niepozorna, na stacji – i w jej otoczeniu – ma posłuch.

O godz. 19:56 znika sygnalizacja awarii schodów ruchomych, jednak na podglądzie z kamer nadal stoją. – Panowie chyba zrezygnowali, firma zewnętrzna będzie powiadamiana – komentuje pani Elżbieta. – Schody A-13. Poproszę o telefon do dyżurnej – woła przez radio. Po chwili dzwoni telefon. – Panie Andrzeju, czy schody są zgłoszone? – pyta się dyżurna. Panowie jednak dalej z nimi walczą. O godz. 20:15 schody wschodnie ruszają, ale po chwili znowu awaria. – Stanęły ponownie, zgłaszamy. W schodach po stronie zachodniej wciął się pasek od plecaka, musieliśmy rozkręcać. Po stronie wschodniej awaria czujnika łańcucha – raportują panowie od schodów.

Zawsze z radiem, nawet do łazienki

Kolejne spojrzenie na ekrany. – Ktoś mi tu na wózku jedzie, widzi go ochrona – mówi pani Elżbieta. Po chwili kolejna awaria – zapchany pisuar w toalecie publicznej. – Do 22 są? Zapraszam, zapchany pisuar – dyżurna wykonuje kolejny telefon, tym razem do dyspozytora technicznego, który może zadysponować pracowników technicznych. Po chwili dzwoni jeden z telefonów – pan z firmy zewnętrznej, odpowiedzialnej za serwis bramek biletowych, przyszedł wymienić złamany kluczyk do bramki.

Po 21 pani Elżbieta wybiera się na drugi już na zmianie obchód stacji (pierwszy wykonywał jej kolega, Przemysław). Dyżurny zawsze bierze ze sobą radio, nawet do łazienki. Musi mieć bowiem ciągłą łączność – dwa kanały: jeden dla dyżurnych, a drugi ruchowy, służący do łączności pomiędzy maszynistami a dyspozytorem.

Obchód takiej sporej stacji jak Centrum zajmuje ok. 40-60 minut – służy sprawdzeniu działania urządzeń, stanu wyposażenia i czystości stacji, ewentualnie drobnym konserwacjom bramek biletowych. – Bezdomnych to wszystkich kojarzę. Tego wysokiego to pół roku nie było. Pan napisze, że największym problemem tej stacji są ulotki i bezdomni. Tych wypraszamy – komentuje pani Elżbieta. Obchód stacji nie oznacza, że pasażerowie znajdują się bez opieki – od niedawna żółty telefon jest przy braku kontaktu przełączany do dyspozytora na Kabatach.

Ten pociąg nie zabiera pasażerów

O godz. 22:00 przychodzi nocna zmiana sprzątająca, muszą się odmeldować w zeszycie. Po chwili pani Elżbieta kątem oka dostrzega pasażera stojącego przy krawędzi peronu, wciska odpowiedni komunikat. – Kolega po drugiej stronie stoi, nawołują się – mówi. Jeszcze przed 23 zgłaszają się pracownicy z działu PLM Woda do naprawy pisuaru. Po chwili wyskakuje awaria bramki: „obrót kołowrotu niewykryty”. Jak wyjaśnia dyżurna, albo nie opadł, albo ktoś bokiem przeszedł, więc najlepiej chwilę odczekać.

Przez radio słychać maszynistę: „Wyciągnąć śpiocha z wagonu czwartego”. To komunikat dla obsługi stacji końcowej. Pociąg zjeżdża, nikt nie może zostać w środku. Po chwili z kolei słychać o problemach z pociągiem – „brak kontroli drzwi na A-19”, co oznacza, że nie zamykają się jakieś drzwi albo czujki nie rejestrują tego w pociągu znajdującym się na stacji Marymont. W takiej sytuacji pasażerowie muszą opuścić skład i pociąg dalej jedzie na pusto, nie zatrzymując się po drodze. Na stacjach musi zostać nadany odpowiedni komunikat ostrzegający o pociągu niezabierającym podróżnych. Dyżurni aktualne położenie pociągu mogą obserwować na zobrazowaniu trasy, poza tym dyżurny sąsiedniej stacji dzwoni albo informuje przez radio o tym, że „uszkodzony” skład właśnie minął jego stację (pozostałość po czasach, gdy takiego zobrazowania nie było). Po chwili znowu komunikat przez radio – na Ratuszu znaleziono portfel z dokumentami. To wiadomość do pracowników innych stacji, gdyby przypadkiem zgłosił się pasażer po zgubę.

Pani Ela się nie boi

Im bliżej zamknięcia stacji, tym goręcej. Tuż po północy ktoś zatrzymuje schody ruchome północny-wschód. Rozdzwaniają się też telefony, przychodzą pracownicy do prac nocnych, trafiają się też podróżni pod wpływem alkoholu, co zwiększa ryzyko wystąpienia niebezpiecznych sytuacji. O 0:27 dwóch pasażerów, którzy najwyraźniej pomylili peron, zeskoczyło na torowisko i przebiegło na drugi peron, żeby wsiąść do pociągu. Ułamki sekundy, pani Elżbieta – mimo innych obowiązków i czekających telefonów – od razu chwyta radio i woła: „SOM 13. Widziałeś to?”. Pracownik ochrony widział całe zdarzenie, ale znajdował się z drugiej strony peronu i nie miał szans dobiec przed tym jak pasażerowie wsiedli do składu. Dyżurna Elżbieta dzwoni jeszcze do dyspozytora ruchu, aby powiadomić go o całym zdarzeniu. Tym razem szczęśliwie prąd z trzeciej szyny niefrasobliwych pasażerów nie poraził.

– Kiedyś pasażer skoczył z galerii handlowej na peron do ostatniego pociągu. Był pod wpływem alkoholu. Miał tak czerwoną twarz, ale nic mu się nie stało – wspomina inną groźną sytuację dyżurna Elżbieta. – Ja się nie boję. Kiedyś jak była bójka, wkroczyłam i udało mi się uspokoić pasażerów. W tej pracy potrzeba opanowania, żeby odpowiednio zareagować i nie zaogniać sytuacji – dodaje.

O godz. 0:29, po przejeździe ostatniego pociągu pasażerskiego, stacja jest zamykana. Drzwi automatyczne od strony północnej są zamykane zdalnie, z pomieszczenia dyżurnego stacji. Natomiast drzwi po stronie południowej, od strony tzw. patelni, są zamykane ręcznie – oddzielnie dla każdego peronu i antresoli handlowej. Wymaga to koordynacji z pracownikami SOM-u. Na peron w kierunku Kabat weszły jeszcze trzy pasażerki. Jeden z wartowników, nowy na tej stacji, jeszcze się gubi. – Będzie musiał jeszcze raz przejść przeszkolenie – wzdycha dyżurna i nadaje komunikat: „Uwaga. Nie będzie już pociągu w kierunku Kabat w dniu dzisiejszym. Proszę opuścić teren stacji”.

Nocne życie metra

Choć ostatni pasażerowie opuszczają stację, nie oznacza to spokoju dla dyżurnego. Telefony rozdzwaniają się ze zdwojoną siłą. Najpierw meldują się panowie z firmy reklamowej do demontażu reklam ze słupów na peronie. Potem firma alpinistyczna do mycia szyb na galerii handlowej nad peronami. Następnie panowie do prac na podstacji. Wszystkie prace i przeglądy w przerwie nocnej, szczególnie z udziałem firm zewnętrznych, są zapisywane w planie robót. Plan jest koordynowany w piątek. Po chwili firma reklamowa się odmeldowuje, a policja chce wyjść ze stacji.

O godz. 0:52 wyłączone zostaje napięcie od stacji Racławicka do stacji Młociny. Na południowym odcinku jeździ pociąg testowy z prędkością 80 km/h (trwają próby zmodyfikowanych urządzeń sterowania ruchem przy podwyższonej prędkości – przymiarki do zmian, dzięki którym pociągi w metrze będą mogły jeździć częściej). O godz. 1:00 przez stację przejeżdża drezyna. Po tym w torowisko mogą wejść pracownicy firmy sprzątającej – tej nocy akurat przewidziano czyszczenie podtorza. Na zmianie dyżurnej Elżbiety nie ma taryfy ulgowej i strefa torowiska będzie niemal błyszczeć.

Jeszcze tylko zostały oględziny kraty oddzielającej I linię z łącznikiem torowym II linii – być może następnego dnia będzie jechać pociąg testowy i po raz pierwszy będzie przejeżdżać na nową linię w ciągu dnia, przy normalnym ruchu. Pracownicy muszą wiedzieć, jak ją otworzyć i jak ją odpowiednio zabezpieczyć, bo przy ruchu nie będzie to możliwe. Zmiana trwa jeszcze do siódmej, czyli kończy się tuż przed godzinami szczytu porannego.

Na dziennej zmianie

Dzienna zmiana to zupełnie inne rodzaje wyzwań. – Gdy przychodzę do pracy, to najważniejsze rzeczy przekazujemy sobie z dyżurnym schodzącym ustnie. Część rzeczy znam, bo miałam np. dzień wcześniej zmianę. Pytam się, czy zostały naprawione. Potem przeglądam rejestrator zdarzeń – mówi pani Elżbieta. Sprawdza też, czy jest zapas protokołów i taśm do bramek, bo w weekend biuro nie pracuje.

Gdyby to był wtorek, to między godz. 10 a 12 musiałaby sterować ruchem z sąsiedniego pomieszczenia. Stacja Centrum jest na linii jedną z kilku stacji ruchowych – pracować mogą tutaj tylko dyżurni stacji, mający uprawnienia dyżurnego ruchu. Raz w tygodniu metro przechodzi na sterowanie lokalne w ramach ćwiczeń i podtrzymywania umiejętności.



Pasażerów jest więcej, a dyżurnemu znów przychodzi się zmierzyć z codzienną obsługą stacji. O godz. 7:32 automatyk zgłasza brak nawiewu u siebie w pomieszczeniu, o 7:34 przychodzą panowie do pomiaru sterownika w podstacji. Chwilę potem przychodzi pan sprzątający z darmową gazetą rozdawaną przy wejściu. – Czy są reklamy w gazetach? – pyta go dyżurna Elżbieta. – Lubię brać te gazety, żeby wiedzieć, jakie reklamy są w środku – wyjaśnia. Nie dlatego, że ogłoszenia są pasjonujące, a po prostu żeby wiedzieć, jakie reklamy i w jakich ilościach będą dzisiaj zaśmiecać stację. O 7:41 zgłaszają się panie do sprzątania pomieszczeń socjalnych, minutę później ktoś podchodzi do krawędzi peronu, trzeba nadać komunikat.

Z pociągów wylewają się masy podróżnych, widać pośpiech, a ten w metrze nie jest wskazany – pociągi, zwłaszcza w godzinach szczytu, jeżdżą bardzo często. – Pamiętam, jak jedna pasażerka zbiegała po schodach do pociągu, a druga spieszyła się na górę. Wpadły na siebie na dole, było dużo krwi. Obie zabrały karetki – wspomina pani Elżbieta.

Porządek to podstawa

Tuż po ósmej pani Elżbieta wychodzi na pierwszy z dzisiejszych obchodów. Potem dzwoni do pracownika sprzątającego, żeby zajął się schodami do podperonia, bo jest brudno i woda naciekła, a ponadto wyczyścił „brudne uliczki” między schodami ruchomymi i blachy wewnątrz wind. Po chwili przychodzą panowie oddać klucze od podstacji. Nikt się jednak nie zgłasza. Dyżurna wzywa też po obchodzie wartowników SOM, żeby wyprowadzili bezdomnego z klatki awaryjnej.

Rozdzwania się kolejny telefon. – Telefonów milion dwieście – wzdycha pani Elżbieta. Po tym telefonie może już wezwać pracownika sprzątającego przez megafon, ale znowu się nikt nie zgłasza. Następnie musi nadać komunikat o pociągu rozkładowo skróconym do stacji Wilanowska (tam pociąg jest odstawiany na tzw. międzyszczyt). – Trzy razy powinno wystarczyć. Nikt nie powinien mówić teraz, że nie usłyszał – komentuje, choć jej nadzieje mogą okazać się płonne, gdyż i tak zawsze na Wilanowskiej część pasażerów jest zaskoczona skróconym biegiem pociągu i pyta się „co to za awaria”.

Dyżurna nie odpuszcza też panu sprzątającemu – tym razem komunikat nadaje „na całą stację”, także w pomieszczeniach służbowych czy lokalach usługowych. Tym razem komunikat odnosi jednak skutek. Po przejeździe pociągu dyżurna może iść na drugą część obchodu. – Proszę się odsunąć, blokuje pani przejście – poucza ulotkowiczkę stojącą w drzwiach wejściowych na stację. Następnie zwraca uwagę pani pilnującej w toalecie, żeby się nie zamykała na głucho, bo musi widzieć, czy ktoś czegoś nie wynosi.

Pierwszy pociąg pocztowy

Ok. 9:20 przez radio nadany jest komunikat o „pociągu pocztowym”, rozwożącym plakaty. Najpierw na północ, potem na południe. Wszelka korespondencja, ulotki czy plakaty dla pasażerów, są właśnie rozwożone pociągami pasażerskimi. Na Centrum pociąg będzie za ok. 40 minut. Zanim nadjedzie, ktoś zatrzymuje środkowe schody ruchome po południowo-wschodniej stronie. Jak się okazuje, przyszli panowie z Transportowego Dozoru Technicznego na rewizję. Wszelkie prace i przeglądy, mniej pilne, mogą się odbywać poza godzinami szczytu.

W radiu słychać, że na stacji A-1 Kabaty został znaleziony portfel. Dzwoni pani z toalety, trzeba wezwać ślusarza, bo wypadła klamka. Po chwili przez radio słychać kolejne informacje – tym razem na Kabatach znaleziono legitymację studencką, następny pociąg będzie zjeżdżać z awarią drzwi. Nie ostatni w dniu dzisiejszym.

O 11:00 na stację przychodzi kierownik firmy sprzątającej, która też obsługuje toalety. Dyżurna przekazuje swoje uwagi, w tym zwłaszcza o zamkniętych drzwiach w toalecie. – Na Centrum pracujemy inaczej – podkreśla. Po chwili znowu słychać radio. Dyspozytor pyta się dyżurnej stacji A-21 Stare Bielany, czy wysiadło u niej dziecko. Najwyraźniej ktoś zgubił swoją pociechę (nie zdążył wsiąść, drzwi się zamknęły) albo jakieś dziecko chodziło bez opieki, co wzbudziło czujność dyspozytora. Dyżurna A-21 odpowiada jednak, że u niej żadne dziecko nie wysiadło.

Co jest w torowisku

Na Centrum kolejny pasażer podchodzi do krawędzi peronu, dyżurna trzyma palec na przycisku. Pasażer się oddala, ale potem znowu podchodzi i przekracza żółtą linię. Na stację idzie komunikat z prośbą o odsunięcie się od krawędzi peronu. I tak jeszcze kilka razy w ciągu dnia. – Jest sezon wakacyjny, ludzie są bardzo ciekawi, co jest w torowisku – wzdycha pani Elżbieta. 

Dyżurna w monitorze dostrzega jeszcze tatę z dwójką dzieci. Jedno na ramionach, a drugie… sobie swobodnie chodzi, coraz bliżej krawędzi peronu. – Mogę się z panem założyć, że nie jeżdżą na co dzień metrem – i wychodzi na peron porozmawiać i pouczyć, co przynosi efekt. – Mogłam nadać komunikat, ale widzę przecież, że jedno dziecko już na rękach trzyma… – wyjaśnia potem.

Jak dojechać metrem na Stadion

Po dwunastej dyżurna wybiera się na kolejny obchód, przy okazji idzie naprawić – z tubą powietrza – zepsutą bramkę. – Czasem wystarczy oczyścić powietrzem, dużo kurzu się zbiera – mówi. Przy okazji pasażerowie zwracają się z prośbami i problemami. Ktoś ma większy bagaż i bilet pojazdowy, którym nie można otworzyć bramki biletowej. – Proszę, pan przejdzie tędy – i otwiera przejście awaryjne. Rodzina z dzieckiem na wózku pyta się, jak dojechać na Służew. – Z tego peronu. Tam z boku jest winda, którą państwo zjadą bezpośrednio na peron. Na dole w kasowniku trzeba będzie skasować bilet – mówi dyżurna.

Ktoś rozkłada mapę. – Czy w czymś mogę państwu pomóc? – pyta pani Elżbieta. – Potrzebujemy dostać się do hotelu na Grzybowskiej – słyszy w odpowiedzi. – Wygodniej byłoby państwu ze stacji Świętokrzyska. Stąd trochę daleko, żeby iść. Najlepiej przejechać jeden przystanek tramwajem do Dworca Centralnego i tam przesiąść się w inny tramwaj – wskazuje wyraźnie zadowolonym turystom, będącym pod wrażeniem udzielonej pomocy. Ktoś inny pyta o dojazd metrem na Stadion Narodowy, zostaje odesłany do tramwaju. Jeszcze zagraniczny turysta pyta, czy metrem można dojechać na „Chopin airport”. – Bus 175 – odpowiada dyżurna i wskazuje na wyjście po przeciwnej stronie.

Przy każdym obchodzie dyżurna zamyka też przejścia awaryjne, nagminnie otwierane przez pasażerów (regulamin przewozów ZTM pozwala na przechodzenie osobom z większym bagażem, niepełnosprawnym, z rowerami czy wózkami – w praktyce jednak bokiem przechodzi spora część pasażerów). – A potem niektórych łapią kontrolerzy biletów na dole, bo – jak się okazuje – z rozpędu zapomnieli skasować biletów. Ale tak naprawdę to jest po prostu niebezpieczne. Przechodzą bokiem, a potem tłoczą się przed schodami ruchomymi – wskazuje pani Elżbieta, choć zdaje sobie sprawę, że zamykanie tych przejść jest walką z wiatrakami. – Poproszę pana o zamkniecie tamtego przejścia. Zrobimy eksperyment: postójmy tutaj przez chwilę – mówi. Przez ten czas nikt nawet nie próbuje przechodzić bokiem i wszyscy grzecznie idą bokiem. Nie dalej jednak niż w ciągu minuty, gdy odchodzimy, przejście znowu jest otwierane na oścież.

Słońce na powierzchni

Po powrocie do dyżurki przychodzi „kontrola” z Centralnej Dyspozytorni – dwóch byłych dyżurnych ruchu ze stacji Centrum. Przyszli w odwiedziny, a przy okazji przekazują uwagi do protokołów. O 12:46 przychodzi polecenie ws. wcześniej odebranych plakatów – z informacją kiedy jakie mają zostać rozwieszone. Komunikat jest przekazywany kolejno, telefonicznie na następną stację (przypomina to trochę głuchy telefon – i faktycznie, później gdzieś na którejś z kolejnych stacji polecenie „utyka” na dłuższą chwilę). Kilka minut później nowy problem – w toalecie usnął bezdomny.

Dyżurna obserwuje monitory. Na jednym z nich jest podgląd na halę odpraw z bramkami na powierzchni. – O, słoneczko wyszło, poprawiła się pogoda – komentuje. To w sumie jedyny „kontakt” z powierzchnią, nie licząc obchodów stacji co kilka godzin. Po 14 przychodzi dyżurny Przemysław. Skończyły się już testy w tym dniu na II linii. Musi zdać kask, kamizelkę. Resztę zmiany przepracuje na stacji Centrum, odciążając panią Elżbietę.

Wzrok dyżurnej znowu przyciąga coś na monitorze. „Uwaga. Na terenie stacji zakaz jazdy rowerem” – zapowiada po chwili. Ktoś przemknął po antresoli. Do końca zmiany, nie licząc kilku pasażerów podchodzących do krawędzi peronu, blokujących drzwi i pociągów zjeżdżających awaryjnie, będzie raczej spokojnie. Przejadą jeszcze dwa pociągi pocztowe – jeden z planem robót na nowy tydzień, a drugi z korespondencją dla SOM-u.

Następny pociąg na Politechnice

Jeszcze tylko zostaje popołudniowy szczyt. Perony się zapełniają. Piątek – wszyscy się spieszą do domu albo na pociąg, niedaleko wszak znajdują się dworce Śródmieście i Centralny. Na peronie w kierunku Młocin robi się tłoczno, na zobrazowaniu widać, że trafił się większy odstęp między pociągami. Może ktoś wcześniej blokował drzwi. Pasażerowie się niecierpliwią, w godzinach szczytu nawet dwie minuty mają znaczenie. Wreszcie skład wjeżdża na stację. „Uwaga. Następny pociąg, który zabierze pasażerów w kierunku Młocin, dojeżdża teraz do stacji Politechnika” – zapowiada dyżurna. Efekt widać na monitorach: część podróżnych rezygnuje z wsiadania na siłę i czeka na kolejny, nieco luźniejszy skład.
Na peronie pojawia się piłka w grze. I to dosłownie. Dwóch młodych chłopców postanawia sobie ją pokopać, a przedmiot gry niebezpiecznie zbliża się do torowiska. Dyżurny Przemysław jest już gotów wyjść na peron, ale chłopcy akurat postanawiają skończyć grę. Torowisko jednak nie takie rzeczy widziało. Najczęściej wpadają buty, odzież, czapki, telefony. Wtedy trzeba je wyciągnąć za pomocą specjalnych uchwytów, wszak pociągi wjeżdżają co chwilę i nie można sobie pozwolić na wyłączenie napięcia.

Kolejna zmiana dobiega końca. Dzień jak co dzień, raczej spokojnie. – Szkoda, że pana nie było na poprzedniej zmianie. Pijany pasażer zbił nam bramkę ewakuacyjną, a pasażerce spadł but na torowisko – mówi na pożegnanie pani Elżbieta.

Autor dziękuje Metru Warszawskiemu za możliwość zrealizowania reportażu, a także dyżurnym Elżbiecie Dogodzie i Przemysławowi Zwierzchowskiemu za czas poświęcony na przedstawienie specyfiki pracy.
Partner działu

Sultof

Tagi geolokalizacji:

Podziel się z innymi:

Pozostałe z wątku:

Zobacz również:

Co gubią pasażerowie w metrze?

Komunikacja

Co gubią pasażerowie w metrze?

inf. pras. UM Warszawa 18 sierpnia 2023

Metro: Wakacyjny remont schodów na stacji Centrum

Przestrzeń

Metro: Wakacyjny remont schodów na stacji Centrum

Redakcja/inf. pras. 21 lipca 2023

Metro szuka oszczędności. Droga energia oznacza katastrofę

Komunikacja

Pozostałe z wątku:

Zobacz również:

Co gubią pasażerowie w metrze?

Komunikacja

Co gubią pasażerowie w metrze?

inf. pras. UM Warszawa 18 sierpnia 2023

Metro: Wakacyjny remont schodów na stacji Centrum

Przestrzeń

Metro: Wakacyjny remont schodów na stacji Centrum

Redakcja/inf. pras. 21 lipca 2023

Metro szuka oszczędności. Droga energia oznacza katastrofę

Komunikacja

Kongresy
Konferencje
SZKOLENIE ON-LINE
Śledź nasze wiadomości:
Zapisz się do newslettera:
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
  • przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
  • przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.
Współpraca:
Rynek Kolejowy
Rynek Lotniczy
Rynek Infrastruktury
TOR Konferencje
ZDG TOR
ZDG TOR
© ZDG TOR Sp. z o.o. | Powered by BM5