Jarrett Walker, konsultant transportowy, który w temacie rozwoju komunikacji i przestrzeni miejskiej doradzał miastom w USA, Australii i Nowej Zelandii skrytykował wizję szefa Tesli Elona Muska, który opublikowanym w zeszłym tygodniu planie rozwoju firmy na najbliższe lata, wspomniał też o transporcie publicznym. Według Walkera, Musk nie rozumie jak działa transport publiczny, którego głównym ograniczeniem jest przestrzeń, a nie technologia.
W planach Elona Muska na rozwój Tesli, które zakładają, w skrócie, upowszechnienie pozyskiwania energii odnawialnej dzięki tanim bateriom słonecznym, a w efekcie upowszechnienie tanich samochodów elektrycznych poruszających się autonomicznie, znalazło się też miejsce na pojazdy transportu publicznego, których Tesla jeszcze nie produkuje, ale już planuje. Autobusy przyszłości – według miliardera – będą mniejsze, ale zmieszczą więcej pasażerów, m.in. dzięki temu, że nie będzie w nich kierowcy. Pojazdy będą woziły pasażerów wprost do celu podróży, staną się transportem bardziej na żądanie niż regularnym.
Problem geometryczny„Musk zakłada, że transport to problem o charakterze inżynierskim, w którym chodzi o zaprojektowanie pojazdu i użycie zaawansowanej technologii. Tymczasem zapewnienie taniego i wygodnego transportu publicznego wymaga rozwiązania wyzwań o charakterze geometrycznym. Tylko, ze on nawet tego nie zauważa” –
kontruje Walker na swoim blogu Human Transit.Pomysł Muska – przekonuje Walker – mógłby się sprawdzić na przedmieściach i terenach wiejskich, gdzie przestrzeń nie jest problemem, bo dostępnego miejsca jest dużo. W mieście jego wizja doprowadzi do katastrofy. Wyciągnięcie pasażerów z dużych pojazdów masowego transportu i wsadzenie do mniejszych, będzie miało jeden efekt. Wzrost liczby pojazdów na ulicach. Pojazdów, na które nie ma miejsca. To właśnie problem z dziedziny geometrii, o której wspomina auto bloga.
W dodatku jeśli mamy na względzie ideę fixe Muska, czyli dowiezienie pasażera wprost do celu, nie tylko rezygnujemy z przesiadek, ale też rezygnujemy ze zmian środka transportu. No i ostatecznie rezygnujemy z chodzenia pieszo. „To prowadzi do sytuacji, w której autobusy stają się czymś w rodzaju przerośniętej taksówki, dlatego że pojazd, który będzie jechał wprost z twojego miejsca startu, do twojego miejsca docelowego, w pasującym tobie momencie, będzie przydatny niewielu osobom poza tobą” – pisze Walker. Nie ma znaczenia czy będzie elektryczny, czy autonomiczny.
Kto skorzysta?Wizja Muska ma sens tylko dla tych, którzy nie potrzebują transportu publicznego. Walker wskazuje dwie takie grupy – mieszkańców przedmieść i wsi, gdzie wielkopojemnej komunikacji publicznej nie ma w ogóle, oraz 20 proc. mieszkańców miast, których stać na relatywnie drogie poruszanie się po mieście, które dla wszystkich nigdy nie będzie dostępne. Ci właśnie mieszkańcy miast muszą zdać sobie sprawę, że nie wszyscy są tacy jak oni.
„Oparcie wizji rozwoju na ulepszaniu technologii ma na celu zaspokajanie elitarnych potrzeb. W założeniu cokolwiek dziś sprzedajemy najbogatszym, jutro będziemy mogli sprzedać masom. Ale pewne rzeczy po prostu przestają działać, jeśli wszyscy je kupują. Np. samochody w ciasno zabudowanych miastach są doskonałym rozwiązaniem, jeśli jeździ nimi 20 proc. mieszkańców. Jeśli wszyscy mają samochód to dla miasta ma to fatalne konsekwencje i wszyscy stoją w korku” – pisze Walker.
Dodaje, że inteligentne miasta nie tylko adaptują każdą pojawiającą się nowinkę technologiczną, ale przede wszystkim bardzo uważnie rozważają jej wpływ na gęsto zabudowane metropolie, właśnie pod względem miejsca. W przypadku wizji Elona Muska może się to skończyć „elektrycznym, autonomicznym korkiem dla wszystkich”.