Amerykanie ponad pół wieku temu pozbyli się tramwajów, które w pierwszej połowie XX stulecia stanowiły podstawę transportu publicznego w tamtejszych miastach. Do dziś niektóre z nich niszczeją na cmentarzyskach i stanowią doskonały temat dla fotografów.
Kiedyś nie było miasta w USA powyżej 10 tys. mieszkańców, które nie miałoby tramwaju. Najpierw konnego, potem elektrycznego. „Streetcars” były symbolami największych miast. Zaczęło się to poważnie zmieniać w połowie lat trzydziestych, gdy władze zaczęły promować posiadanie własnego samochodu i transport autobusowy, nie bez udział koncernów motoryzacyjnych. Pamiętacie film „Kto wrobił Królika Rogera”? Tłem jest tam właśnie likwidacja przedsiębiorstw tramwajowych. Poza kilkoma miejscami, transport szynowy zginął.
Dziś część miast amerykańskich znów buduje sieci tramwajów i kolei miejskiej. A stare pojazdy niszczeją na „cmentarzyskach tramwajów”. Jedno z najbardziej znanych, w Windber w Pensylwanii,
sfotografowali miłośnicy tramwajowej historii i opublikowali na Flickrze (
lic. CC BY 2.0) pod nazwą Forsaken Fotos. Drzewami zarastają tam tramwaje z Pensylwanii, ale też z Massachusetts, a nawet z Kansas.
O upadku tramwajów a USA możecie przeczytać w naszych tekstach.
Tutaj o tym jak zaczęła się intryga, określana mianem „wielkiego amerykańskiego skandalu tramwajowego”.
Tutaj o tym jak odpowiedzialnych za największą zmowę w historii USA ukarano grzywną w wysokości... jednego dolara.
A tutaj o tym, że gdzieniegdzie jednak szyna przetrwała.