- Powinniśmy wyjść z dominacji samochodów i pomyśleć o innych użytkownikach miast: pieszych, rowerzystach, a także grupach szczególnych: niepełnosprawnych, rodzicach z wózkami. Po zbudowaniu przejść naziemnych obok podziemnych dostaną wybór – apeluje w rozmowie z „Transportem Publicznym” Mateusz Kokoszkiewicz z Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia.
Justyna Urbaniak: Jakie rozwiązania architektoniczne są największą bolączką polskich miast?
Mateusz Kokoszkiewicz, Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia: W polskich miastach w latach 70. zbudowano wielkie przelotowe trasy. Ta wrocławska – trasa W-Z
przecięła dawniej żywe miasto na dwie części. To przejaw modernistycznej urbanistyki, która chciała stworzyć nowy model miasta i człowieka, oparty na samochodzie. Nie udało się i trasy z kładkami, przejściami podziemnymi, rozległymi trawnikami są puste, nie ma w nich żadnego miejskiego życia. Do tego takie arterie skłaniają kierowców do przekraczania prędkości.
Naziemne przejścia dla pieszych to dobre rozwiązanie dla polskich miast?Stworzenie przejść dla pieszych zmniejszy prędkość i zwiększy bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu. Powinniśmy wyjść z dominacji samochodów i pomyśleć o innych użytkownikach miast: pieszych, rowerzystach, a także grupach szczególnych: niepełnosprawnych, rodzicach z wózkami. Po zbudowaniu przejść naziemnych obok podziemnych dostaną wybór.
To nowy trend w Polsce – budowanie miasta z myślą o pieszych i rowerzystach?Tak naprawdę to dzieje się o wiele za późno w porównaniu z Europą Zachodnią, a do tego wcale nie wszyscy idą zgodnie z tym trendem. Wiele inwestycji nadal jest budowanych zgodnie ze starym myśleniem – np. we Wrocławiu ostatnio zbudowano kładkę na ulicy Na Ostatnim Groszu, a przy okazji budowy mostu autostradowego nie pomyślano o jakiejś formie przeprawy dla rowerzystów i pieszych. Za często urzędnicy myślą dawnymi kategoriami, przejawem tego myślenia jest np. kładka w Rzeszowie. We Wrocławiu, który jest dość progresywny jak na Polskę, decydenci często zatrzymują się w pół kroku. Na przykład z trzeciego (zupełnie niepotrzebnego) pasa biegnącej przez samo centrum ulicy Kazimierza Wielkiego wydzielono pas rowerowy tylko po jednej stronie i na pewnym odcinku.
Jak zżyć mieszkańców z miastem?Żeby zżyć ludzi z miastem, przede wszystkim ludzie muszą żyć w mieście. Coraz częściej ludzie mieszkają na grodzonych osiedlach, bez usług, dostępnych tylko samochodem
to nie jest miasto, a tylko sypialnia. Handel odbywa się zaś w centrach handlowych, które tylko imitują miejskie ulice.
Przyczyną jest brak sensownego planowania przestrzennego, zezwolenie na samowolę inwestorów, brak wizji przestrzeni w miastach i pozwolenie na niekontrolowane rozrastanie się terenu zurbanizowanego. Mimo tego, że w centrach i śródmieściach są wielkie tereny poprzemysłowe czy pokolejowe (w Warszawie na Woli, we Wrocławiu przy dworcu Świebodzkim, Wolne Tory w Poznaniu, Kępa Parnicka w Szczecinie itd.), miasta nie rozwijają się w swoim środku.
Trzeba powrócić do tradycyjnej urbanistyki (z ulicami handlowymi, pierzejami, placami i skwerami) - budować miasto, a nie budynki.
Czytaj też: Przywróćmy miasta pieszym